Ostatnio skończyłem wreszcie
lekturę Ani z Wyspy Księcia Edwarda,
czyli – według oficjalnej klasyfikacji tego zbioru opowiadań – dziewiątej
części cyklu o Ani z Zielonego Wzgórza i jej rodzinie. Można powiedzieć, że
moja podróż z tym cyklem dobiegła właśnie końca – a finał jej rozciągnął się bardzo
w czasie, bo zaczął się w 2013 roku, kiedy to na bibliotecznej półce natknąłem
się na tę pozycję. Wcześniej w ogóle o niej nie słyszałem, tamten zaś rok był w
moim przypadku swoistym powrotem po latach do Montgomery – zacząłem zagłębiać
się w jej twórczość w szerszym kontekście, czytałem biografię, opowiadania... I
właśnie ta pierwsza reakcja na istnienie tego zbioru była dość znamienna – z
miejsca odrzuciłem zamysł przeczytania tego wydawnictwa. Uznałem, z zasady
mylnie, że skoro nie ukazał się on za życia autorki (a nie znałem wtedy jeszcze
szczegółów historii tej pozycji, jej dość skomplikowanych i tajemniczych
dziejów) to nie był on po prostu przeznaczony czytania. Zresztą, Rilla ze Złotego Brzegu (Rilla of Ingleside, 1921) stawowi wspaniałe
zwieńczenie najsłynniejszego cyklu Montgomery. Podświadomie chciałem chyba po
prostu zanegować istnienie tego „dodatku”.
Pierwsze polskie wydanie Ani z Wyspy Księcia Edwarda (Wydawnictwo Literackie, 2011)
Do Ani z Wyspy Księcia Edwarda powróciłem myślami w tym roku, kiedy zacząłem
prowadzić bloga i – również ze względu na zadzierzgnięcie znajomości z
prawdziwymi wielbicielami Montgomery, którzy przeczytali wszystko, co tylko
jest sygnowane jej nazwiskiem – nieznajomość tego tytułu, jak zresztą wszystkich
pozostałych, wydała mi się po prostu ignorancją. Poza tym – szczerze mówiąc –
stęskniłem się już trochę za Blythe’ami i uznałem, że w zasadzie z
przyjemnością coś o nich przeczytam. Tyle o moich prywatnych sprawach.
Muszę wspomnieć, że wiele osób
napisało już sporo o tej książce: na forach poświęconych twórczości Montgomery,
na blogach i serwisach literackich. Nie chcę tych informacji tutaj bynajmiej
powtarzać, chciałbym jedynie podzielić się kilkoma swoimi przemyśleniami oraz
informacjami dotyczącymi polskich dziejów wydawniczych tej pozycji.
Wydane w 2009 roku w Kanadzie
przez Benjamina Lefebvre’a książka The
Blythes Are Quoted została zareklamowana jako odkryty na nowo manuskrypt
niewydanej części cyklu o Ani i Blythe’ach, który właśnie po raz pierwszy
ujrzał światło dzienne – dobry chwyt
marketingowy. W rzeczonej książce jednak sam wydawca przyznaje, że okrojona
wersja tego dzieła ukazała się w roku 1974 pod tytułem The Road To Yesterday (co ciekawe, w tym samym 2009 roku w Polsce
ukazał się właśnie po raz pierwszy jej przekład zatytułowany Spełnione marzenia [tłum. Paweł
Ciemniewski]). Lefebvre pisze o tym, że w wydaniu pełnego dzieła znajduje
się pominięte przez wydawcę opowiadanie (o tym dokładniej za chwilę), które ze
względu na swoją skandalizującą treść nie mogło zostać wydane już wtedy, kiedy
Maud złożyła w wydawnictwie maszynopis (a było to, jak wiedzą zagorzali
wielbiciele, na dzień przez jej śmiercią, która nastąpiła 24 kwietnia 1942
roku). Poza tym wydawca z lat 70-tych odrzucił również interludia, zawierające
wiersze Montgomery – część z nich wydane wcześniej, podobnie jak i opowiadania,
w różnych czasopismach, których autorstwo przypisane zostaje przez nią albo Ani
Blythe albo jej synowi, poległemu na zachodnim froncie w czasie I wojny
światowej Walterowi Blythe’owi (zginął w bitwie pod Flers-Courcellete w 1916
roku).
Tom podzielony jest na dwie
części, o czym informuje nas na wstępie sama autorka: pierwsza część
(stanowiąca ponad 2/3 objętości książki) to opowieści, których akcja toczy się
przed Wielką Wojną, część druga zaś – analogicznie – opisuje wydarzenia po
niej; nie jest to jednak krótki okres, bowiem w ostatnim opowiadaniu – Droga to Wczoraj (tytułowa opowieść
wydania kanadyjskiego z 1974) mowa jest już o toczącej się II wojnie światowej.
Pierwsze polskie wydanie Spełnionych marzeń (2009)
Lefebvre przyznaje, że
opowiadania składające się na The Blythes
Are Quoted (tytuł ten został nadany przez niego) ukazały się wcześniej w
czasopismach kanadyjskich oraz amerykańskich i solennie wymienia je w swoim
posłowiu. Zupełnie nowym, wcześniej niepublikowanym materiałem są więc jedynie
te krótkie interludia, zawierające wspomniane wiersze. W pozostałe opowiadania
zostały wplecione postaci z rodziny Blythe’ów, w tym również postać ich
gospodyni Zuzanny (Susan) Baker, kilkakrotnie również zmieniono ich
lokalizację, tak aby wydarzenia toczyły się albo w samym albo w sąsiedztwie
Glen St. Mary, miasteczka, nieopodal którego leży słynny dom Blythe’ów, Złoty
Brzeg.
Opowieści ze Złotego Brzegu - wydane w latach 90-tych przez wydawnictwo Novus Orbis; zbiór wybranych opowiadań ze Spełnionych marzeń (8) oraz trzech z innych zbiorów
W trakcie zaznajamiania się w
treścią Ani z Wyspy Księcia Edwarda
miałem wrażenie, że skądś już znam niektóre te opowiadania – a muszę przyznać,
że nie czytałem nigdy wcześniej Spełnionych
marzeń ani Opowieści ze Złotego
Brzegu, które zawierają część opublikowanego przez Lefebrvre’a materiału.
Tak było już w przypadku pierwszego opowiadania zatytułowanego Paru głupców i jedna święta, które jako jedyne
(najdłuższe w całym zbiorze) „wypadło”, oprócz Blythe’owskich interludiów, ze Spełnionych marzeń. Byłem pewien, że to
bardzo dobre skądinąd kryminalne opowiadanie z wątkiem ducha (nieco gotyckie) gdzieś
już czytałem; jak udało mi się wkrótce ustalić, jego wcześniejsza wersja – bez
Blythe’ów i w innym otoczeniu – została wydane również w Polsce w zbiorze
opowiadań Biała Magia (Among the Shadows, 1990; wydanie polskie
– 1994, Novus Orbis) pt. Świątobliwa
oszustka (tłum. Joanna Kazimierczyk). Jeśli pominąć kwestię obecności w nim
członków rodziny Blythe’ów oraz nieco zmienioną motywację bohaterki (o tym
również wkrótce nadmienię), można uznać, że – podobnie jak to miało miejsce w
Kanadzie – poza interludiami nie ma w tym tomie dla polskich wielbicieli Maud
nic nowego!
Bardzo wiele napisano już o tym,
jak Lefebvre przesadnie wyeksponował tematykę książki i określił ją mianem
sensacyjnej – nie chcę się o tym rozpisywać, aczkolwiek przychylam się do tej
opinii; o bardzo podobnym zabiegu marketingowym pisałem przy okazji Długiej i zgubnej pogoni miłosnej Louisy
May Alcott w osobnym poście. Dyskutowano również wybór polskiego tytułu, który
postrzega się jako kolejny zabieg wzmagający sprzedaż (przynależność do cyklu,
gdyż zawiera imię Ani, która w przypadku tego zbiorku jest zdecydowanie
postacią drugoplanową – dla porównania, zdecydowanie częściej pojawia się tutaj
jej mąż, doktor Gilbert Blythe; mylnie zresztą można by połączyć ten tytuł z Anne of The Island, trzecią częścią
cyklu, znaną w Polsce najszerzej jako Ania
na uniwersytecie [tłum. Janina Zawisza-Krasucka], jedynie przekład Andrzeja
Magórskiego [Marcelego Tarnowskiego] nosił tytuł przetłumaczony z oryginału, Ania z Wyspy).
Głównym bohaterem (aczkolwiek w
lwiej części nieobecnym), wokół którego skupione są wszystkie rozmowy w drugiej
części zbioru, jest w moim odczuciu Walter Blythe – poległy syn doktorostwa
Blythe’ów. Jego śmierć jest przełomowym wydarzeniem w tej rodzinie, wspólną
traumą, przez którą znana do tej pory sielanka pryska niczym bańka mydlana. W
interludiach niekiedy przytaczane są nie tylko wypowiedzi, ale również myśli
bohaterów – niektóre z nich, te najbardziej osobiste i bolesne, nie zostają
nigdy wypowiedziane na głos; widzimy, że w pewien sposób otwarta komunikacja w
tej rodzinie została na zawsze zaprzepaszczona, część spraw bagatelizuje się,
spłaszcza zwykłymi banałami, mam nawet wrażenie, że sama Ania niechętnie
powraca do wspomnień o swoim minionym życiu – to raczej Gilbert wypytuje ją o
to i owo, a Ania zbywa go jakąś prostą, niewiele wnoszącą odpowiedzią. Czytanie
i komentowanie wierszy odbywa się o zmierzchu (stąd też interludia podzielone
są na „wieczory” – w części pierwszej jest ich 7, w drugiej jedynie 4. Śmierć
Waltera, podobnie jak Wielka Wojna w finale Doliny
Tęczy (Rainbow Valley, 1919),
zapowiedziana jest w części pierwszej, a to za sprawą wrażenia, jakie wywiera
na chłopcu wiersz Ani pt. Do upragnionego
przyjaciela:
Walter Blythe, w myśli: „Mam nadzieję, że spotkam kiedyś takiego przyjaciela”.
Głos, którego nikt nie słyszy: „Spotkasz. A jej imię to Śmierć”.
Wielka Wojna, jak wiemy, zmieniła
Anię Shirley w sposób nieodwracalny, o czym przypomina nam również krótki wtręt
w opowiadaniu Przyganiał kocioł garnkowi:
Ciasto upiekę sama – powiedziała Ania ze śmiechem. Tym samym śmiechem, z którego słynęła. Bo nie nadeszła jeszcze Wielka Wojna, a na twarz Ani nie padł cień.
Słynny wiersz Waltera, Kobziarz (The Piper) który – jak wiemy z Rilli
ze Złotego Brzegu – doczekał się szerokiej recepcji na całym świecie –
został zamieszczony przez Montgomery na początku tomu; inny wiersz przypisany
Walterowi, Pokłosie (The Aftermath), z kolei go zamyka. Trzeba
nadmienić, że wiersze przedrukowane w polskim wydaniu nie są tłumaczone przez
Ciemniewskiego, lecz przez Piotra Budkiewicza i Dorotę Wierzbicką – jest to
temat na osobne badania.
Sporo emocji wśród polskich
czytelników wywołało pojawienie się na ostatniej stronie książki słowa Holokaust. Mnie również to bardzo
zaintrygowało, zważywszy, że w swym obecnym znaczeniu – Zagłady Żydów (Shoah) –
w roku 1942, kiedy Maud składała manuskrypt u wydawcy, nie było jeszcze w
użyciu; termin ten ukuty został na przełomie lat 40-tych i 50-tych, a w 1942
roku fakt w ogóle istnienia obozów koncentracyjnych w samej Europie nie był
większości znany – tym bardziej na półkuli zachodniej. Sprawę wyjaśnia
porównanie z oryginałem – tutaj słowo holocaust
pisane jest małą, nie zaś wielką literą, a stwierdzenie Ani, iż dobrze
się stało, że Walter zginął na wojnie, gdyż nie byłby w stanie żyć ze
świadomością „potworności Holokaustu” powinno brzmieć „potwornej zagłady” lub
„masakry”. Tutaj możemy winić tylko Ciemniewskiego.
Jeśli skupić się na rodzinnej
historii Blythe’ów, wymowa dzieła jest, w moim odczuciu, jednak bardziej gorzka
niż słodka. Ostatnie zdanie powieści, nawiązujące jeszcze do ofiary Waltera,
jest gorzką konkluzją: "Kto powiedział: <<Zapominamy, bo musimy>>?
Miał z pewnością rację."
Co jeszcze może nas, znawców
Maud, tutaj zaskoczyć? Wiele osób próbowało doszukiwać się między wierszami
prozy Maud (w tym przede wszystkim w ostatniej części trylogii o Emilce)
podtekstów erotycznych: w przypadku kilku opowiadań z Ani z Wyspy Księcia Edwarda uderzyła mnie śmiałość, z jaką Maud
wreszcie do tej tematyki podeszła. I tak w przytaczanej już opowieści Przyganiał kocioł garnkowi natrafiamy na
taki oto opis:
Dotyk palców Dona powodował delikatne dreszcze, które wędrowały w górę ramienia niczym fale nieziemskiego ognia. Czy inne dziewczyny też czuły coś podobnego, gdy dotykali ich chłopcy?W Niepozornej kobiecinie powiedziane jest już otwarcie: „Kochali się codziennie...”, w Drodze do Wczoraj zaś w następującym fragmencie Maud zdecydowanie nie sięgała po eufemizmy:
W następnej chwili [Susette] znalazła się w jego ramionach; pocałował ją – był to długi, dziki, gwałtowny, odbierający dech w piersiach pocałunek.
Zmiany w warsztacie Maud, które
tak przesadnie akcentował Lefebvre, dla mnie stały się widoczniejsze w
momencie, kiedy zacząłem porównywać opowiadanie otwierające zbiór (Paru głupców i jedna święta [Some Fools and a Saint]) z jego
pierwowzorem z 1931 roku. Jego redakcja nie skończyła się jedynie na dodaniu
postaci z rodziny Blythe’ów oraz zmienienia lokalizacja na Glen St. Mary;
zmianie uległa również motywacja głównej bohaterki: w pierwotnej wersji jej zły
stan psychiczny i złą naturę obserwatorzy tłumaczyli faktem, że pochodziła ona
z rodziny alkoholików. W latach 40-tych, kiedy Maud przeredagowywała tę
opowieść, to darwinistyczne uwarunkowanie, kojarzące się ze szkołą naturalizmu
(w rodzaju Upiorów Henrika Ibsena czy
też Przed wschodem słońca Gerharta
Hauptmanna) trąciła już ewidentnie myszką – Maud zrezygnowała z niej,
akcentując z kolei traumatyczne doświadczenie, jakim było dla bohaterki
uczestnictwo w ślubie jej ukochanego w charakterze druhny. Widzimy tutaj
wyraźnie przejście z rozwiązań naturalistycznych w motywację psychologiczną.
Drugie polskie wydanie Ani z Wyspy Księcia Edwarda (Wydawnictwo Literackie, Kolekcja z Zielonego Wzgórza, 2015)
Najlepszym, moim zdaniem,
opowiadaniem w zbiorze jest Niepozorna
kobiecina (A Commonplace Woman) –
szokującą historia staruszki, która na łożu śmierci wspomina swoje życie;
pogardzana i żałowana przez rodzinę przede wszystkim z tego powodu, iż nigdy
nie zakosztowała żadnych życiowych przyjemności. Tymczasem okazuje się, że
doświadczyła ona wszystkiego: wielkiej miłości, porzucenia, nieślubnej ciąży,
rezygnacji z własnego dziecka, w końcu również – poniekąd dobrowolnie – została
morderczynią; fakty te zaś utrzymuje w ścisłej tajemnicy. Czytając to
opowiadanie przede wszystkim chyliłem czoła przed mistrzowskim warsztatem Maud
– dla mnie przeszła tutaj samą siebie. Po drugie, przypominało mi ono historię
opisaną przez rówieśnicę Maud, amerykańską pisarkę Edith Wharton (1862–1937),
która w swojej Starej pannie (The Old Maid) ze zbioru Old New York (1924) stworzyła bardzo
podobną postać. Czy Maud znała tę historię – nie jestem w stanie stwierdzić,
jednak jej własna wersja tego motywu jest zdecydowanie mroczniejsza i
brutalniejsza.
W polskim wydaniu niestety obecne
są również drobne błędy edytorskie – widać wyraźnie, że interludia (2011) oraz
posłowie tłumaczone były przez Ciemniewskiego w sporym odstępie czasowym w
stosunku do Spełnionych marzeń (2009),
bowiem w pewnym interludium mowa jest o
Faith Meredith, podczas gdy w jednym z opowiadań występuje ona – zgodnie z
polską tradycją – pod imieniem Flory. Wprawne oko dostrzeże również inne
potknięcia, takie jak zamiana tytułów opowiadań w posłowiu.
P.S. Serdecznie dziękuję Agnieszce Maruszewskiej z Pokrewnych dusz za pomoc w przygotowaniu notatki o wcześniejszych polskich wydaniach opowiadań zawartych w Ani z Wyspy Księcia Edwarda.
P.S. Serdecznie dziękuję Agnieszce Maruszewskiej z Pokrewnych dusz za pomoc w przygotowaniu notatki o wcześniejszych polskich wydaniach opowiadań zawartych w Ani z Wyspy Księcia Edwarda.
Dokładnie, jeśli chodzi o opowiadania, tom ten nic nowego nie wnosi. Do "Paru głupców i jednej świętej" / "Świątobliwej oszustki" dopiszmy jeszcze:
OdpowiedzUsuń- "Pojednanie" ("Pojednanie")
- "Wybór Patricka" ("Oszukane dziecko") i
- "Wyprawę w przeszłość" ("Droga do wczoraj"),
które pojawiły się wcześniej w "Śladach na piasku".
Dziękuję za uściślenie bibliograficzne - dla prawdziwych wielbicieli wszystke tego typu informację są na wagę złota:-)
UsuńO właśnie jutro planuję sięgnąć po "Anię z Wyspy Księcia Edwarda". Znam już niektóre opowiadania z innych opracowań, a i wspomniany tytuł kilka razy przekartkowałam. Pora na pełną lekturę, przed którą do tej pory jakoś się wzbraniałam.
OdpowiedzUsuńNauczyłam się nowego słowa "interludium" - dziękuję ;)
Co prawda pochodzi ono ze świata teatru, ale do tego typu zabiegu, jaki zastosowała w tej książce Montgomery również idealnie pasował.
UsuńPolecam lekturę tej książki z czystym sumieniem - nawet jeśli ze względu na swoją objętość może ona zabrać trochę więcej czasu, jest ona zdecydowanie satysfakcjonująca ;-)