czwartek, 23 maja 2019

Panna Billy / Eleanor H. Porter

Eleanor H. Porter (1868–1920) to pisarka, która wszyscy kojarzą w pierwszej kolejności z bestsellerem młodzieżowym Pollyanna (1913; pierwsze polskie wydanie przekładu Władysława Juszkiewicza w 1932 [warszawskie Zakłady Drukarskie „Helikon”) oraz jej sequelu, Pollyanna dorasta (Pollyanna Grows Up, 1915; pierwsze polskie wydanie przekładu Tadeusza Everta dopiero w 1974, nakładem warszwskiej Naszej Księgarni). Zanim powstała jeszcze Pollyanna, Porter napisała Pannę Billy (Miss Billy, 1911), która – ze względu na towarzyszącą jej popularność – rozrosła się w trylogię. W Polsce ukazała się jednak wyłącznie część pierwsza, a Miss Billy's Decision (1912) i Miss Billy Married (1914) nie zostały do tej pory przetłumaczone.

Okładka pierwszego polskiego wydania powieści z początku lat 20-tych XX wieku

Sama powiastka jest typową dla pisarki historią o entuzjastycznej, radosnej i – co ważne – bogatej panience, która radości życia ma w sobie tak wiele, że pragnie obdarzać ją innych, mniej szczęśliwych ludzi. Billy poznajemy jako nastoletnią osieroconą dziewczynę, która po śmierci ciotki, swojej jedynej opiekunki, postanawia napisać – zgodnie z wolą zmarłego wiele lat temu ojca – do swojego przyszywanego wuja Williama (Billy'ego), po którym odziedziczyła imię. Wuj William, który zamieszkuje wraz z dwoma braćmi – Cyrylem i Bertramem – wielkie stare domostwo bostońskie zwane „Warstwą”, jest – podobnie jak jego bracia – zatwardziałym starym kawalerem. Wierząc, że przybywająca do nich osoba jest młodym chłopcem, zgadza się na przygarnięcie sieroty. Ku zaskoczeniu wszystkich Billy okazuje się dziewczynką, która bardzo szybko podbija serca wszystkich domowników, do tego stopnia, iż każdy z braci w odpowiednim dla siebie czasie postanawia poprosić ją o rękę...

Pierwsze amerykańskie wydanie powieści - 1911, L.C. Page & Co., Boston

Pierwsze wydanie powieści wyszło, jak napisałem powyżej, w 1911 roku nakładem bostońskiego wydawnictwa L.C. Page & Co. – tego samego, w którym ukazywały się, począwszy od 1908 roku, powieści L.M. Montgomery. Miłośnicy prozy kanadyjskiej pisarki na pewno rozpoznają charakterystyczny układ graficzny Miss Billy, który przypomina okładki pierwszych wydań Anne of Green Gables (1908), Anne of Avonlea (1909) itd.


Strona tytułowa, rewers i lekko anachroniczne ilustracje Artura Horowicza z pierwszego polskiego wydania

Na język polski powieść przetłumaczyła również znana wszystkim miłośnikom prozy Maud Janina Zawisza-Krasucka. Jej Panna Billy wyszła na początku lat 20-tych nakładem warszawskiego Nowego Wydawnictwa; temu pięknemu wydawnictwu towarzyszyły ilustracje znakomitego ilustratora, Artura Horowicza. W swym przekładzie Zawisza-Krasucka, podobnie jak robiła to później w przypadku powieści o Ani – zgodnie zresztą z panującą ówcześnie modą – przekłada imiona bohaterów na ich polskie odpowiedniki (z pominięciem, oczywiście, imienia bohaterki tytułowej).

Pierwsze powojenne wznowienie powieści w 1992 nakładem białostockiego Łuku - po lewej w oprawie twardej, po prawej - w miękkiej

Przekład wznawiany był dopiero po 1989 roku: w 1992 roku białostockie wydawnictwo Łuk wydało ją w dwóch wersjach: z twardą i miękką okładką (z różnymi okładkami). Dwa lata później, w serii „Lektury nastolatek”, przekład ponownie ujrzał światło dzienne w wydaniu łódzkiego 86 Press. Panna Billy miała ukazać się jeszcze jeden raz, mianowie w 2004 roku w serii „Niezapomniane Książki Naszego Dzieciństwa” krakowskiego wydawnictwa Zielona Sowa, w nowym tłumaczeniu Katarzyny Surówki.

Po lewej – kolejne wznowienie przekładu Janiny ZawiszyKrasuckiej w 1994 nakładem łódzkiego 86 Press; po prawej  ostatnie wydanie Panny Billy w nowym przekładzie z 2004 (Zielona Sowa)

2 komentarze:

  1. Świetny wpis! Jak ja lubię takie opowieści o dziejach wydawniczych.
    Bardzo tu dużo punktów wspólnych z "Aniami"! Wydawca anglojęzyczny, szata graficzna, postać tłumaczki i ilustratora polskich wydań, a nawet Zielona Sowa, w której "Anie" też wyszły.

    Bardzo podobają mi się te ilustracje pana Horowicza - są takie delikatne i jakby niedopowiedziane...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - ilustracje Horowicza zdecydowanie podnoszą wartość artystyczną wydania. O ileż piękniejsze i bardziej wyrafinowane sa od dość schematycznych ilustracji towarzyszących w międzywojniu chociażby powieściom Marlitt z wydawnictwa Przeworskiego.

      Usuń