wtorek, 22 listopada 2016

Długa i zgubna pogoń miłosna / Louisa May Alcott

W procesie odkurzania zapomnianych tytułów i w poszukiwania początków klasycznej literatury przeznaczonej dla młodzieży czytam wytrwale pozostałe tytuły zasłużonych w tej dziedzinie autorów. W ten sposób docieram często do tytułów, na których lekturę – mimo tego, że potencjalnie mogłyby wpaść mi w ręce w innych okolicznościach – prawdopodobnie nigdy bym się nie zdecydował. Uświadomiła mi to wyraźnie Długa i zgubna pogoń miłosna (A Long Fatal Love Chase) Louisy May Alcott, której inne wydane w Polsce dziełko (Rosalynn) było tematem poprzedniego wpisu.


Reklamowana przez polskiego wydawcę (Prószyński i Spółka) jako „tak śmiała obyczajowo, że nie mogła być opublikowana za życia autorki” oraz jako „zaskakująco współczesny romans i emocjonujący dreszczowiec” powieść ta może być przykładem przesadzonego marketingu. Jest to typowa powieść grozy, która mimo że napisana przez autorkę amerykańską mogłaby równie dobrze wyjść spod pióra jakiejś Angielki. Bohaterka powieści, Rozamunda, to młoda dziewczyna wychowywana przez despotycznego dziadka, która nie wierzy już w to, że jej nieszczęśliwy los mógłby się kiedykolwiek odmienić. Kiedy poznaje ona jednak czarującego światowca, Filipa Tempesta (nazwisko, oznaczające w języku angielskim „burzę”, odzwierciedla nie tylko jego naturę, ale nawiązuje do Szekspirowskiego dramatu pod tym tytułem), Rozamunda stawia wszystko na jedną kartę i przyjmuje propozycję wspólnej ucieczki na statku należącym do tajemniczego, mrocznego mężczyzny; w tym momencie rozpoczyna się właściwa fabuła powieści, której nawet pobieżne streszczenie nie uporządkowałoby jej chronologii w należyty sposób. Dość powiedzieć, że pojawią się w niej postaci byłej kochanki i żony, nieślubnego syna w postaci greckiego służącego, wierna przyjaciółka i jej dystyngowany ojciec – nowy adorator, sceneria zaś będzie zmieniać się niczym w kalejdoskopie, podróżować będziemy od Anglii do południowej Francji, Włoch i Niemiec.

W pewnym momencie lektura powieści stała się dla mnie co najmniej męcząca i dotrwanie do końca wymagało prawdziwego samozaparcia. Jeśli chodzi o ciekawsze elementy tej pozycji to za takie z pewnością może uchodzić dość wierne odmalowanie realiów europejskich z połowy XIX wieku: pojawiają się tu nazwiska prawdziwych artystów działających w tamtym okresie, takich jak śpiewaków operowych, których Louisa May Alcott sama miała okazję podziwiać podczas swojej europejskiej wizyty. Na tym jednak oryginalność dzieła się kończy. Znawcy literatury rozpoznają w Długiej i zgubnej podróży miłosnej wyraźne zapożyczenia z klasyki literackiej, którą autorka na swój sposób trawestowała i kopiowała. Wiele elementów fabuły jak i jej sam ponury, mroczny nastrój nasuwa od razu skojarzenie z Jane Eyre (1847) autorstwa Charlotte Bronte, jeśli zaś chodzi o element ciągłej ucieczki przed nękającym prześladowcą, powracający kamuflaż i ciągłe popadanie w coraz to większe tarapaty, nawet jeśli na horyzoncie tli sie złudne światełko nadziei, na myśl przychodzą mi dwie pozycje z klasyki francuskiej: Historia kawalera des Grieux i Manon Lescaut (Histoire du chevalier Des Grieux et de Manon Lescaut, 1731) Antoine’a Prévosta (tutaj to postać męska, powodowany chorobliwą miłością do niewdzięcznej bohaterki tytułowej, wpada w sidła zastawianych przez nią pułapek) oraz Justyna czyli nieszczęścia cnoty (Justine ou les Malheurs de la Vertu, 1791) Markiza de Sade’a, w której to powieści tytułowa bohaterka, próbując żyć w cnocie, przeżywa kolejne coraz okrutniejsze przygody, poddawana jest na nowo coraz cięższym próbom, z jednego nieszczęścia uciekając w następne. Nie wątpię, że Louisa May Alcott znała kochaną przez publiczność literacką XIX wieku powieści Prévosta (mogła ją również poznać poprzez adaptacje operowe), śmiem jednak mocno wątpić, czy powieść gorszyciela de Sade’a kiedykolwiek wylądowałaby w jej protestanckich dłoniach. To bardzo ciekawe, gdyż najprawdopodniej nieświadoma istnienia tego dzieła Louisa May Alcott stworzyła powieść o wręcz bliźniaczej budowie. Dzieło de Sade’a było jednakże swoistą parodią sentymentalnych powieści angielskiego pisarza Samuela Richardsona, popularnych również w Stanach Zjednoczonych (jeszcze w okresie, kiedy były one kolonią angielską), takich jak Pamela (1740) czy Klaryssa (Clarissa, 1748).

Powieść ma za to bardzo ciekawą historię wydawniczą. Louisa May Alcott napisała ją w roku 1866 (zaraz po zakończeniu wojny secesyjnej), na dwa lata przed publikacją pierwszego tomu swoich Małych kobietek, które okazały się spektakularnym sukcesem i za które do dziś jest pamiętana. Nie znalazł się wydawca gotowy na publikację tego dziełka nieznanej wówczas autorki, napisała je zaraz po powrocie z Europy, gdzie podróżowała w charakterze towarzyszki dla osoby niepełnosprawnej. Pierwotnie powieśc nosiła, zgodnie z ówczesną modą, tytuł A Modern Mephistopheles, or The Fatal Love Chase („Współczesny Mefistofeles” nawiązuje do „Współczesnego Prometeusza”, jak brzmi podtytuł Frankensteina autorstwa Mary Woolstonecraft Shelley [1818]). Autorka chciała powieścią zarobić i wydobyć swą rodzinę z problemów finansowych, stąd zapewne umiejscowienie akcji powieści w Europie oraz używanie popularnych rozwiązań i modnych chwytów literackich.

Wydawca Alcott, James R. Elliot, postanowił dać powieści jeszcze jedną szansę, skracając długą fabułę i łagodząc jej kontrowersyjne elementy; nadano jej również nowy tytuł, Fair Rosamond (Piękna Rozamunda). Wydanie nie ujrzało jednak nigdy światła dziennego i skrócona wersja dzieła pozostała dostępna jedynie w manuskrypcie. W latach 90-tych XX wieku pierwotny, nieprzejrzany rękopis powieści trafił w ręce nowojorskiego kupca książek, który w 1994 sprzedał go Kentowi Bicknellowi, który zapłacił za niego sumę większą niż jego roczny dochód  z pracy na pozycji dyrektora szkoły w New Hampshire. Przejrzawszy manuskrypt Bicknell sprzedał go wydawnictwu Random House, który opublikował w 1995 roku powieść, reklamując ją jako wielkie wydarzenie literackie. 

Pierwsze wydanie amerykańskiego powieści, które stało się bestsellerem w roku 1995

W 1997 roku wydawnictwo Prószyński i Spółka opublikowało powieść w języku polskim w przekładzie znakomitej tłumaczki, Anny Mencwel (docenionej przede wszystkim za tłumaczenie powieści Krew za krew albańskiego pisarza Ismaila Kadarego).

Polskie i jedyne dotyczas wydanie powieści Alcott z 1997 roku

3 komentarze:

  1. Ciekawa jestem, czy (i które) książki Alcott czytała Maud. Czy jest coś na ten temat w jej zapiskach?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Str. 457 I tomu pelnego wydania Dziennikow. Wizyta w "Orchard House" - str. 331 tomu II.

      Usuń
    2. Bardziej specjalistycznej opinii nie można by wystawić :-) Dziękujemy Ci bardzo, Bernardko!

      Usuń