Można by powiedzieć, ze o pani Janinie Buchholtzowej można by pisać bez końca… Szczególnie w obliczu wciąż
nowych dokumentów, na jakie ja i Agnieszka Maruszewska z blogu Pokrewne dusze Maud natrafiamy. Ta część będzie jednak ostatnim wpisem poświęconym jej osobie
na tym blogu – wszelkie nowe informacje mogą znaleźć się ewentualnie w
dopiskach, które co jakiś czas będą aktualizować jej sporządzoną przez nas
biografię.
Pierwszy raz o pani Janinie
pisałem przy okazji premiery filmu Azyl i
pod wpływem lektury książki-reportażu Diane Ackerman, na którym oparty został
jego scenariusz – pojawiła się tam postać znajomej nam tłumaczki literatury
młodzieżowej jako konspiratorka wojenna, pomagająca Żydom, sama pracując po
tzw. aryjskiej stronie. Kolejny, obszerniejszy wpis – sporządzony w lwiej
części przez Agnieszkę – dotyczył wszelkich informacji na temat pochodzenia i
życia pani Janiny, które pieczołowicie, w ciągu ponad dwóch miesięcy,
zbieraliśmy. Ten ostatni chciałbym poświęcić przede wszystkim powojennym losom
pani Buchholtzowej – wiemy o nich dość niewiele, jednak ze strzępków informacji
spróbujemy sporządzić pewien rodzaj dokumentacji jej życia w tym okresie.
Okładka wspomnień Jana Sztaudyngera pt. Chwalipięta, czyli Rozmowy z Tatą
Odnalezienie grobu pani Janiny we
Wrocławiu potwierdziło daty jej urodzin i śmierci (30.04.1893–26.07.1969) –
zgodnie z ich rachunkiem pani Janina zmarła ukończywszy 76 rok życia. Data
śmierci potwierdza się z datą opublikowaną w wielokrotnie wznawianych
wspomnieniach Jana Sztaudyngera zatytułowanych Chwalipięta, czyli Rozmowy z Tatą (jako ich współautorka widnieje
na okładce również Anna Sztaudyngerowa-Kaliszewicz). W rozdziale zatytułowanym
Pani Janina natrafiamy na następujący opis bliskiej poecie osoby:
Pani Janina Buchholtz, jedna z najbardziej czarujących istot, jakie w życiu spotkałem ,mawiała: „Smutno, gdy w kieszeni płótno”.
Wszystkie jej wypowiedzi cechowała prostota, a zarazem dosadność. O antykwariacie „Słowo” w Łodzi, w którym urzędowało dwóch świetnych księgarzy, mówiła: „Bracia Słowianie”. Miała najmądrzejsze oczy i maleńkie usta. I ogromne poczucie poezji. Tom <<Strofy wrocławskie>> powstał w wyniku Jej inspiracji, Jej natchnienia. W wyniku spacerów z Nią po zrujnowanym Wrocławiu. Umiała dostrzec i zaobserwować mnóstwo rzeczy, które na ogół uchodziły uwagi. Jako członek organizacji „Żegota” wielu Żydom ocaliła życie. Słaba, bezbronna psychicznie jak dziecko, pozwalająca się krzywdzić bez słowa protestu, niosła w tym strasznych czasach pomoc innym. Była córką Jana Blocha i wnuczką wielkiego finansisty, słynnego w świecie z bogactwa. Jej ciotki to: Kościelska z Miłosławia, Władysławowa Weyssenhoffowa i Kostanecka, żona prezesa Polskiej Akademii Umiejętności. […] Pani Buchholtzowa umarła w ubiegłym roku. Nie mogę się z tym pogodzić. Och, jak smutno…
W przypisie zaś czytamy: Janina Buchholtz (zmarła w 1969 r.) – psycholog, żona profesora Politechniki Łódzkiej,
Jana Buchholtza.
Ten fragment rzuca ciekawe
światło na kilka faktów z życia pani Janiny: po pierwsze pojawia się
Łódź, która po wojnie była jej miejscem zamieszkania - być może dlatego, iż jej mąż faktycznie
objął stanowisko na uruchomionej po wojnie Politechnice Łódzkiej – Jan
Buchholtz był kierownikiem Katedry Mechaniki. W wykazie tłumaczy przysięgłych
opublikowanym w „Dzienniku urzędowym wymiaru sprawiedliwości” (Warszawa,
30.09.1954) pojawia się nawet adres zamieszkania pani Janiny – ulica
Żeromskiego 115/2, przy czym podane jest, że tłumaczy ona z angielskiego,
francuskiego i niemieckiego. Mieszkanie znajdowało się praktycznie na terenie
parku im. Józefa Poniatowskiego, vis-à-vis budynku Politechniki Łódzkiej; obecnie w budynku mieści się Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych nr 19 im. Karola Wojtyły.
Ciekawy jest bardzo Wrocław, po którym pani
Janina spaceruje z młodszym poetą – wiemy, że w końcu tam miał miejsce jej
pochówek. Zmarła niedługo po swoim mężu (według znalezionego przez nas nekrologu
przeżyła go jedynie o cztery miesiące – zmarł on 23.03.1969 roku), pochowana
jest jednak samotnie – z jakiego powodu? I dlaczego właśnie we Wrocławiu – czy
takie było jej życzenie? Czy oprócz spacerów ze Sztaudyngerem była w
jakikolwiek inny sposób związana z miastem nad Odrą? Z nekrologu męża wiemy
również, że Jan i Janina mieli córkę.
Klepsydra zawiadamiająca o śmierci i pogrzebie Jana Buchholtza
Kolejną ciekawą informacją, jaką
przynosi nagrobek pani Janiny, jest jej tytuł naukowy: mgr. W jednym z
opracowań pojawia się informacja, że napisała ona pracę doktorską o przesądach.
Czy jest to jedynie błąd (mogło to dotyczyć pracy magisterskiej), czy po prostu
pracy nie obroniła?
Wiemy również, że miała po wojnie
kontakty z Julianem Tuwimem – z polecenia Jana Sztaudyngera właśnie. Kto wie,
być może bywała w willi Tuwima w warszawskim Aninie przy ulicy Zorzy 19?
Jan Sztaudynger był również
teoretykiem lalkarstwa – dziedziny sztuki, która w latach powojennym była
wspierana przez państwo w celu przywrócenia dzieciństwa pokoleniu, które
straciło je w wyniku wybuchu II wojny światowej. Sztaudynger zajmował się
teatrem lalek jeszcze w latach przedwojennych. W „Monitorze Polskim”
(16.05.1947) widnieje oficjalna informacja o powołaniu „Towarzystwa Przyjaciół
Teatrów Lalek” z siedzibą w Łodzi; wśród nazwisk założycieli, obok Jana
Sztaudyngera, Jerzego Zaruby (który również po wojnie mieszkał w Aninie, w
sąsiedztwie Tuwima), Hanny Januszewskiej, Zygmunta Kałużyńskiego i Mieczysława
Jastrunia widnieje również nazwisko: Janina Buchholtzowa. Po wojnie Sztaudynger redagował i
pisał teksty do czasopism zajmujących się właśnie tą tematyką: zapewne z tego
powodu jeden z tekstów, który został w nich opublikowany (A. Fiedotow, Anatomia lalki-aktora, „Teatr Lalek”,
1950) został przetłumaczony przez panią Janinę.
Ciekawym tropem dotyczących
jeszcze lat wojennych pani Janiny jest są spisane przez nią wspomnienia na
temat obozu koncentracyjnego w Treblince. Skądinąd wiemy, że zginął tam Marceli
Tarnowski (pseud. Andrzej Magórski) – czy jest możliwe, że się tam spotkali? Czy
było to w tym samym czasie, w którym trafił tam Janusz Korczak z dziećmi z Domu
Sierot? Zdaje się, że było to jednak później, może pod sam koniec wojny, skoro
wiemy, jak bardzo pani Janina zajęta była swoją konspiracyjną pracą w Warszawie
w biurze przy Miodowej. Dokument zachował się i jest dostępny w Internecie w
formie maszynopisu – jej opis skupia się przede wszystkim na funkcjonowaniu
machiny śmierci, jaką był ten położony niewiele ponad 100 kilometrów od
Warszawy obóz zagłady…
Według telawiwskiej Organization
of Partisans Underground And Ghetto Fighters pani Janina urodziła się w
Łowiczu, podana jest natomiast błędna data urodzin. Faktem, który przemawia
jednak na rzecz tego, iż chodzi o tę samą osobę, jest jej zawód: psycholożka. W
sieci dostępne są również weksle, które wystawiała pani Janina różnym osobom –
widnieje na niej imię i nazwisko oraz kwota pieniężna, data wydania weksla i
oczywiście charakterystyczny podpis pani Janiny – „JB”.
Przykładowy weksel wystawiony ręką Janiny Buchholtz, z dnia 12.05.1944
W anonimowym donosie z 23 czerwca
1944 (co wyklucza jej obecność w obozie zagłady w Treblince w tym czasie)
pojawia się adres zamieszkania pani Janiny – ul. Leszno 94. Autor donosu,
członek Polskiej Partii Robotniczej, ostrzega w nim, że szpiedzy z Narodowych
Sił Zbrojnych infiltrują informacje dotyczące tajnej działalności PPR w biurze
Janiny Buchholtz przy Miodowej 11. Donos zarzuca również, iż wymieniona w nim
Janina Buchholtz pobiera z kasy PPR duże kwoty pieniężne za ratowanie życia
Żydom (za dziecko 2000, za dorosłą osobę 6000 złotych).
W związku z jej działalnością w czasach
wojny pozostaje jeszcze jedna ciekawa kwestia – jej wyglądu. W raportach z
czasów I wojny światowej, kiedy jeszcze jako panna, Janina Blochówna, była
łączniczką, podkreślana jest jej wyjątkowa uroda, która miała jej pomóc w
konspiracyjnej działalności; Janina miała wtedy około 22 lat. W 1942 roku, w
czasie likwidacji tzw. Małego Getta, pani Janina miała lat 49. W przytaczanych
już wcześniej opisach pojawia się jednak jako staruszka, chodzi w dziwnych,
obszernych chałatach oraz w nietypowych, podwiązywanych kapeluszach – wystarczy
chociażby sięgnąć do świadectwa przedrukowanego przez Ackerman. A była przecież
kobietą w wiek średnim! Stąd też moja hipoteza, iż ta jej stylizacja na
staruszkę była jedynie kamuflażem – i to dość udanym, zważywszy na rezultaty
jej działalności. Może pod kapeluszami i w fałdach szerokich szat
transportowała nielegalne dokumenty albo i całe ich teczki? Na podobną
ekscentryczną staruszkę w końcu nikt na ulicy nie zwracałby specjalnej uwagi,
ani nie podejrzewał jej o konspiracyjną działalność…
Janina Buchholtz (konspiracyjne nazwisko: Bukolska [tu napisame z błędem: "Buskolska"]) jako Sprawiedliwa wśród Narodów Świata; jej nazwisko figuruje na Ścianie Honoru przy jerozolskim instytucie Jad Waszem.
Bardzo ciekawe. Podoba mi się szczególnie przytoczony cytat z książki pana Sztaudyngera, który ukazuje panią Janinę w bardziej prywatnym, codziennym świetle.
OdpowiedzUsuńOtóż to! Niestety, nie dotarliśmy do żadnej fotografii pani Janiny - jedynie te opisy, tak rzadkie, pozwalają nam sobie jakoś ją przedstawić!
Usuń