czwartek, 21 września 2017

Heidi dorasta i Dzieci Heidi / Charles Tritten

Jako że ostatnie wpisy dotyczyły albo osoby Johanny Spyri albo jej najsłynniejszej powieści, Heidi, naturalną siłą rzeczy bohaterem kolejnego jest Charles Tritten i jego dwie wydane w polskie sequele Heidi, mianowicie Heidi dorasta i Dzieci Heidi.

Jedno z niewielu zachowanych zdjęć Charlesa Trittena

Wokół osoby tego pisarza narosło w Polsce wiele nieporozumień i po raz kolejny chciałbym skorzystać z okazji, aby te błędy skorygować. Kilka internetowych źródeł – za wydawnictwem Novus Orbis, które polskie tłumaczenia (w „serii z jabłuszkiem”) wydało odpowiednio w 1992 i 1993 roku – podaje informację, jakoby Tritten był angojęzycznym tłumaczem Heidi; natrafiłem również na źródła mówiące o tym, jakoby był również przyjacielem Johanny Spyri i to z jej namaszczenia napisał owe kontynuacje. Wszystko to nieprawda: Charles Tritten przyszedł na świat w 1908 roku (a więc 7 lat po śmiercu Johanny Spyri) w szwajcarskiej Lozannie i tam również, w 1948 roku, zmarł. Tłumaczem był – owszem – ale na język francuski, jako że sam pochodził z francuskojęzycznego kantonu Vaud. Przetłumaczył obie części Heidi (jako Heidi i Heidi grandit) na francuski odpowiednio w 1933 i 1934 roku; jest również tłumaczem dwóch innych dzieł Spyri: Au pays de Heidi (1938; tyt. oryg. Aus Heidis Heimat; jest to nieoficjalny tytuł wyboru dwóch opowiadań autorki) oraz Kornelli (1940). Napisane przez niego kontynuacje ukazały się w wielkim francuskim wydawnictwie Flammarion (z oddziałem w Lozannie) odpowiednio w 1936 (Heidi jeune filleHeidi dorasta) i w 1939 roku (Heidi et ses enfantsDzieci Heidi). Pozostaje jeszcze kwestia trzeciej, najmniej znanej kontuacji, która ukazała się we Flammarionie już po II wojnie światowej – w 1946 roku – i nosi tytuł Heidi grand-mère (dosłownie: Heidi babcią), nie jest ona jednak autorstwa Trittena; tytuł ten w Polsce nigdy się nie ukazał, podobnie jak nigdy nie został przetłumaczony na język angielski – co dziwi, gdyż poprzednie dwie części cieszyły się ogromną popularnością.

Okładki pierwszych francuskojęzycznych wydań z wydawnictwo Flammarion z lat 30-tych; ilutracje: Jodelet

Polskie wydania powieści ukazały się dopiero na początku lat 90-tych XX wieku, na fali popularności oryginalnej powieści i wielkiego do niej powrotu. Tłumaczką obu części jest Joanna Kazimierczyk, znana miłośnikom Lucy Maud Montgomery z translacji jej opowiadań, a także Rebeki z Riverboro Kate Douglas Wiggin, młodzieżowych powieści Sharon Creech czy Johna Habbertona; wszystkie wydane zostały również w gdańskim wydawnictwie Novus Orbis). Kazimierczyk nie tłumaczyła z francuskiego oryginału, ale z języka angielskiego – stąd też, moim zdaniem, powstało fałszywe przeświadczenie o tym, jakoby sam Tritten był z pochodzenia Anglikiem i tłumaczył Spyri na angielski.

Jedyne polskie wydania powieści Trittena, odpowiednio z 1992 i 1993

O czym mówią dzieła Trittena i dlaczego ich popularność tak bardzo przygasła – po ogromnym sukcesie, jakim cieszyły się jeszcze w latach 30-tych czy nawet 50-tych XX wieku? Pierwsza powieść poświęcona jest szkolnym zmaganiom Heidi, która trafia na luksusową pensję do kantonu Vaud, do Lozanny. Poznaje tam nowe przyjaciółki, z których każda pochodzi w zasadzie z innego kraju – jest wśród nich także Węgierka, która zostaje najbliższą przyjaciółką "dziewczęcia z gór". Z początku Heidi nie ma łatwego życia – jest wyśmiewana chociażby za sposób, w jaki mówi, za wyniesione z górskiej chaty wartości, którym pozostaje wierna, za swoją radość dla porcji koziego sera, który zostaje jej przysłany z Dörfli. Ogromną energię poświęca na doskonalenie gry na skrzypcach, do której – jak się okazuje – ma naturalny talent; złe prowadzenie lekcji wpływa jednak na to, iż z czasem zaczyna czuć do nich jedynie apatię i niechęć. Powrót do domu i przejęcie lokalnej szkoły wydaje się jedynym ratunkiem dla udręczonej duszy Heidi. I tutaj jednak nie będzie lekko – gdyż bohaterka, jako świeżo upieczona nauczycielka, walczyć musi z niechęcią lokalnej społeczności, a także z przestarzałymi metodami wychowawczymi – postanawia np. zlikwidować ciemnicę, w której zamykani są niegrzeczni, niesubordynowani uczniowie, w tym utalentowany plastycznie, ale dziki Chel. Jednocześnie i Heidi i Pietrek dorośleją i ich przyjaźń z dzieciństwa przeradza się powoli we wzajemne uczucie miłości i kończy ludowym obrzędem ślubu. Z fabuły prawie całkowicie znika Klara, która – całkowicie wyleczona – prowadzi światowe życie i pojawia się w odwiedziny u Heidi jedynie raz. Ciekawostką jest fakt, iż Tritten zmienia barwę włosów Heidi z czarnego na złocisty blond.

Druga część, jak wskazuje na to tytuł, przedstawia bohaterkę już jako matkę dwóch brzdąców – Tobiego i Martali; rzuca ona również światło na daleką przeszłość rodziny, przede wszystkim na historię młodości Halnego Stryjka – dziadka Heidi. Spyri wspominała, że jako młody człowiek dziadek służył w wojsku i walczył w Neapolu; Tritten rozwija ten wątek, wplątując dziadka w młodzieńczy romans – jak się okazuje, ze zmarłą babcią Marty, młodszej i zdziczałej kuzynki węgierskiej przyjaciółki Heidi poznanej na pensji w Lozannie. Heidi wzięła małą Martę pod swoje skrzydła, mając nadzieję, że w górskim środowisku dziecko rozwinie się w odpowiednim kierunku; tak również się stało, nikt jednak nie podejrzewał, że całe towarzystwo będzie tworzyć wkrótce jedną wielką rodzinę.

Wokół powieści Trittena narosła spora dyskusja dotycząca chociażby nierównej popularności postaci Heidi w Szwajcarii – w kantonach niemieckojęzycznych, gdzie czytana jest oryginalna powieść, jest ona dużo większa niż w kantonach francuskojęzycznych, gdzie znana jest z kontynuacji Trittena, które oryginalnie wyszły właśnie po francusku. Trittenowi zarzuca się tutaj przede wszystkim sprowadzenie dzikiego i entuzjastycznego dziecka do późniejszej roli gospodyni domowej oraz szerzenie tendencji – jakże charakterystycznych dla lat 30-tych XX wieku – o odcieniu nacjonalistycznym. Podczas gdy u Spyri nie pojawiły się żadne wątki historyczne, a rolę wychowaczą odgrywała w zasadzie jedynie górska przyroda – której przedstawienie, owszem, napędziło Szwajcarii rzesze żądnych ozdrowienia fizycznego i mentalnego turystów, jednak mogło dotyczyć jakiejkolwiek alpejskiej wioski, czy to w Niemczech, Austrii czy też w północnych Włoszech, Tritten sięga do historii Szwajcarii – dziadek opowiada dzieciom historię Wilhelma Tella i przysięgi przedstawicieli trzech kantonów na Rütli, ewokując poczucie bezpieczeństwa w rodzimym kraju dosłownie w przededniu II wojny światowej. Popadanie w tendencyjne klisze o charakterze tradycjonalistycznym i narodowościowym – to właśnie dwa największe zarzuty, jakie stawiane są sequelom lozańskiego autora.

Tłumaczenia i przede wszystkim kontynuacje Trittena są dużo popularniejsze na terenie Francji i francuskojęzycznej Szwajcarii niż wierniejsze przekłady oryginału autorstwa Camille Vidart, które wyszły już w 1882 (rok po wydaniu drugiej części oryginału).

Okładka pracy Jeana-Michela Wissmera

Heidi jako powieść o sukcesie wymiaru światowego doczekała się również naukowych monografii, w tym pracy zatytułowanej Heidi. Ein Schweizer Mythos erobert die Welt (Heidi. Szwajcarski mit zdobywa świat) autorstwa Jean-Michela Wissmera, która ukazała się w 2014 roku; tam również znaleźć można spis ze wszystkimi tłumaczeniami oryginału Spyri oraz wszelkimi spin-offami dotyczącymy jej bohaterki. 

4 komentarze:

  1. Cieszę się, że wpis jest okazją do skorygowania błędnych informacji, tak bardzo ważnych.
    Nigdy nie przeczytałam kontynuacji "Heidi" - kojarzę ich tytuły z zapowiedzi, które umieszczono na końcu jej egzemplarza. Czy te dziełka dorównują literacko książce Johanny Spyri?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy dorównują - sam nie wiem... Czyta się je z pewnością przyjemnie, podobnie jak oryginał. Mniej tu z pewnością nauk pedagogicznych, które u Spyri umiejętnie zostały wplecione w fabułę powieści - Tritten skupia się na snuciu wątków i potrafi je niejednokrotnie dość mocno zapętlić, jednak całość pokazuje bardzo dobry warsztat pisarski.

      Usuń
  2. Nie jestem fanką sequeli. Wydaje mi się, że to nie ładnie wchodzić do świata, który stworzył autor i robić w nim swoje porządki. Jednak post bardzo ciekawy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Sam podchodzę do takich prób dość ostrożnie, aczkolwiek nie zawsze są one zupełną porażką - stąd określiłbym swoje zdanie jako ambiwalentne.

      Usuń