Jako że ostatnie wpisy dotyczyły
albo osoby Johanny Spyri albo jej najsłynniejszej powieści, Heidi,
naturalną siłą rzeczy bohaterem kolejnego jest Charles Tritten i jego dwie
wydane w polskie sequele Heidi, mianowicie
Heidi dorasta i Dzieci Heidi.
Jedno z niewielu zachowanych zdjęć Charlesa Trittena
Wokół osoby tego pisarza narosło
w Polsce wiele nieporozumień i po raz kolejny chciałbym skorzystać z okazji,
aby te błędy skorygować. Kilka internetowych źródeł – za wydawnictwem Novus
Orbis, które polskie tłumaczenia (w „serii z jabłuszkiem”) wydało odpowiednio w
1992 i 1993 roku – podaje informację, jakoby Tritten był angojęzycznym
tłumaczem Heidi; natrafiłem również
na źródła mówiące o tym, jakoby był również przyjacielem Johanny Spyri i to
z jej namaszczenia napisał owe kontynuacje. Wszystko to nieprawda: Charles
Tritten przyszedł na świat w 1908 roku (a więc 7 lat po śmiercu Johanny Spyri)
w szwajcarskiej Lozannie i tam również, w 1948 roku, zmarł. Tłumaczem był –
owszem – ale na język francuski, jako że sam pochodził z francuskojęzycznego
kantonu Vaud. Przetłumaczył obie części Heidi (jako Heidi i Heidi grandit) na
francuski odpowiednio w 1933 i 1934 roku; jest również tłumaczem dwóch innych
dzieł Spyri: Au pays de Heidi
(1938; tyt. oryg. Aus Heidis Heimat;
jest to nieoficjalny tytuł wyboru dwóch opowiadań autorki) oraz Kornelli (1940). Napisane przez niego
kontynuacje ukazały się w wielkim francuskim wydawnictwie Flammarion (z
oddziałem w Lozannie) odpowiednio w 1936 (Heidi
jeune fille – Heidi dorasta) i w
1939 roku (Heidi et ses enfants – Dzieci Heidi). Pozostaje jeszcze kwestia trzeciej, najmniej znanej kontuacji, która ukazała się we Flammarionie już po
II wojnie światowej – w 1946 roku – i nosi tytuł Heidi grand-mère (dosłownie: Heidi babcią), nie jest ona jednak
autorstwa Trittena; tytuł ten w Polsce nigdy się nie ukazał, podobnie jak nigdy
nie został przetłumaczony na język angielski – co dziwi, gdyż poprzednie dwie
części cieszyły się ogromną popularnością.
Okładki pierwszych francuskojęzycznych wydań z wydawnictwo Flammarion z lat 30-tych; ilutracje: Jodelet
Polskie wydania powieści ukazały
się dopiero na początku lat 90-tych XX wieku, na fali popularności oryginalnej
powieści i wielkiego do niej powrotu. Tłumaczką obu części jest Joanna
Kazimierczyk, znana miłośnikom Lucy Maud Montgomery z translacji jej opowiadań,
a także Rebeki z Riverboro Kate
Douglas Wiggin, młodzieżowych powieści Sharon Creech czy Johna Habbertona;
wszystkie wydane zostały również w gdańskim wydawnictwie Novus Orbis).
Kazimierczyk nie tłumaczyła z francuskiego oryginału, ale z języka angielskiego – stąd
też, moim zdaniem, powstało fałszywe przeświadczenie o tym, jakoby sam Tritten
był z pochodzenia Anglikiem i tłumaczył Spyri na angielski.
Jedyne polskie wydania powieści Trittena, odpowiednio z 1992 i 1993
O czym mówią dzieła Trittena i
dlaczego ich popularność tak bardzo przygasła – po ogromnym sukcesie, jakim
cieszyły się jeszcze w latach 30-tych czy nawet 50-tych XX wieku? Pierwsza
powieść poświęcona jest szkolnym zmaganiom Heidi, która trafia na luksusową
pensję do kantonu Vaud, do Lozanny. Poznaje tam nowe przyjaciółki, z których
każda pochodzi w zasadzie z innego kraju – jest wśród nich także Węgierka,
która zostaje najbliższą przyjaciółką "dziewczęcia z gór". Z początku Heidi nie
ma łatwego życia – jest wyśmiewana chociażby za sposób, w jaki mówi, za wyniesione
z górskiej chaty wartości, którym pozostaje wierna, za swoją radość dla porcji
koziego sera, który zostaje jej przysłany z Dörfli. Ogromną energię poświęca na
doskonalenie gry na skrzypcach, do której – jak się okazuje – ma naturalny
talent; złe prowadzenie lekcji wpływa jednak na to, iż z czasem zaczyna czuć do
nich jedynie apatię i niechęć. Powrót do domu i przejęcie lokalnej szkoły
wydaje się jedynym ratunkiem dla udręczonej duszy Heidi. I tutaj jednak nie
będzie lekko – gdyż bohaterka, jako świeżo upieczona nauczycielka, walczyć musi
z niechęcią lokalnej społeczności, a także z przestarzałymi metodami
wychowawczymi – postanawia np. zlikwidować ciemnicę, w której zamykani są
niegrzeczni, niesubordynowani uczniowie, w tym utalentowany plastycznie, ale
dziki Chel. Jednocześnie i Heidi i Pietrek dorośleją i ich przyjaźń z
dzieciństwa przeradza się powoli we wzajemne uczucie miłości i kończy ludowym obrzędem ślubu. Z fabuły prawie
całkowicie znika Klara, która – całkowicie wyleczona – prowadzi światowe życie
i pojawia się w odwiedziny u Heidi jedynie raz. Ciekawostką jest fakt, iż Tritten zmienia barwę włosów Heidi z czarnego na złocisty blond.
Druga część, jak wskazuje na to
tytuł, przedstawia bohaterkę już jako matkę dwóch brzdąców – Tobiego i Martali;
rzuca ona również światło na daleką przeszłość rodziny, przede wszystkim na
historię młodości Halnego Stryjka – dziadka Heidi. Spyri wspominała, że jako
młody człowiek dziadek służył w wojsku i walczył w Neapolu; Tritten rozwija ten
wątek, wplątując dziadka w młodzieńczy romans – jak się okazuje, ze zmarłą
babcią Marty, młodszej i zdziczałej kuzynki węgierskiej przyjaciółki Heidi
poznanej na pensji w Lozannie. Heidi wzięła małą Martę pod swoje skrzydła,
mając nadzieję, że w górskim środowisku dziecko rozwinie się w odpowiednim
kierunku; tak również się stało, nikt jednak nie podejrzewał, że całe towarzystwo
będzie tworzyć wkrótce jedną wielką rodzinę.
Wokół powieści Trittena narosła
spora dyskusja dotycząca chociażby nierównej popularności postaci Heidi w
Szwajcarii – w kantonach niemieckojęzycznych, gdzie czytana jest oryginalna
powieść, jest ona dużo większa niż w kantonach francuskojęzycznych, gdzie znana
jest z kontynuacji Trittena, które oryginalnie wyszły właśnie po francusku.
Trittenowi zarzuca się tutaj przede wszystkim sprowadzenie dzikiego i
entuzjastycznego dziecka do późniejszej roli gospodyni domowej oraz szerzenie
tendencji – jakże charakterystycznych dla lat 30-tych XX wieku – o odcieniu
nacjonalistycznym. Podczas gdy u Spyri nie pojawiły się żadne wątki
historyczne, a rolę wychowaczą odgrywała w zasadzie jedynie górska przyroda –
której przedstawienie, owszem, napędziło Szwajcarii rzesze żądnych ozdrowienia
fizycznego i mentalnego turystów, jednak mogło dotyczyć jakiejkolwiek
alpejskiej wioski, czy to w Niemczech, Austrii czy też w północnych Włoszech,
Tritten sięga do historii Szwajcarii – dziadek opowiada dzieciom historię
Wilhelma Tella i przysięgi przedstawicieli trzech kantonów na Rütli, ewokując
poczucie bezpieczeństwa w rodzimym kraju dosłownie w przededniu II wojny
światowej. Popadanie w tendencyjne klisze o charakterze tradycjonalistycznym i
narodowościowym – to właśnie dwa największe zarzuty, jakie stawiane są sequelom lozańskiego autora.
Tłumaczenia i przede wszystkim
kontynuacje Trittena są dużo popularniejsze na terenie Francji i
francuskojęzycznej Szwajcarii niż wierniejsze przekłady oryginału autorstwa Camille
Vidart, które wyszły już w 1882 (rok po wydaniu drugiej części oryginału).
Okładka pracy Jeana-Michela Wissmera
Heidi jako powieść o sukcesie wymiaru światowego doczekała się również naukowych monografii, w tym pracy zatytułowanej Heidi. Ein Schweizer Mythos erobert die Welt
(Heidi. Szwajcarski mit zdobywa świat) autorstwa Jean-Michela Wissmera, która ukazała się w 2014 roku; tam również znaleźć można spis ze wszystkimi
tłumaczeniami oryginału Spyri oraz wszelkimi spin-offami dotyczącymy jej
bohaterki.
Cieszę się, że wpis jest okazją do skorygowania błędnych informacji, tak bardzo ważnych.
OdpowiedzUsuńNigdy nie przeczytałam kontynuacji "Heidi" - kojarzę ich tytuły z zapowiedzi, które umieszczono na końcu jej egzemplarza. Czy te dziełka dorównują literacko książce Johanny Spyri?
Czy dorównują - sam nie wiem... Czyta się je z pewnością przyjemnie, podobnie jak oryginał. Mniej tu z pewnością nauk pedagogicznych, które u Spyri umiejętnie zostały wplecione w fabułę powieści - Tritten skupia się na snuciu wątków i potrafi je niejednokrotnie dość mocno zapętlić, jednak całość pokazuje bardzo dobry warsztat pisarski.
UsuńNie jestem fanką sequeli. Wydaje mi się, że to nie ładnie wchodzić do świata, który stworzył autor i robić w nim swoje porządki. Jednak post bardzo ciekawy!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Sam podchodzę do takich prób dość ostrożnie, aczkolwiek nie zawsze są one zupełną porażką - stąd określiłbym swoje zdanie jako ambiwalentne.
Usuń