piątek, 12 kwietnia 2019

Złote szkolne czasy / Angela Brazil

Pochodząca z Anglii pirsarka Angela Brazil (1868–1947) w Polsce zapamiętana została przede wszystkim jako autorka Złotych szkolnych czasów (Jean’s Golden Term, 1934) oraz dużo wcześniejszych  Przyjaciółek (Bosom Friends: A Seaside Story, 1910). Oba te tytuły wydane były w Polsce w okresie międzywojennym, zostały również wznowione po 1989 roku. To jednak Najmilsze dziewczątko: powieść dla dorastających panienek (The Nicest Girl in the School [1909]) w tłumaczeniu Jadwigi Włodarkiewiczowej (znanej tłumaczki F.H. Burnett, m.in. wciąż wznawianego w jej translacji Tajemniczego ogrodu) było pierwszym tytułem Brazil, który ukazał się po polsku w 1918 (nakładem Gebethnera i Wolffa). Co ciekawa, ta sama powieść została opracowana również w języku angielskim przez Helenę Kaczewską; wyszła ona w 1937 roku we Lwowie nakładem Państwowego Wydawnictwa Książek Szkolnych.

Warto wspomnieć i o tym, iż powieści Brazil były szeroko krytykowane, co jednak nie przeszkadzało im w zdobywaniu popularności: podkreślano brak dydaktyzmu, typowego dla powieści młodzieżowych z tamtych czasów, krzywo również patrzono na opisywane przez autorkę rodzące się między dziewczynkami przyjaźnie (upatrywano w nich apoteozy miłości lesbijskiej; jak mówi Wikipedia, dwie z bohaterek powieści Brazil noszą rzadkie imię Lesbia). W ciągu swojego życia opublikowała około pięćdziesięciu powieści dla dziewcząt.

Angela Brazil

Złote szkolne czasy ukazały się w Polsce po raz pierwszy około 1935 roku (data publikacji nie widnieje w książce) w tłumaczeniu znanej wszystkim fanom twórczości L.M. Montgomery w Polsce Janiny Zawiszy-Krasuckiej; wyszła ona nakładem warszawskiego Nowego Wydawnictwa.



Okładka, strona tytułowa i ilustracje z pierwszego polskiego wydania (około 1935 roku; źródło: Polona)

Po 1989 to gdański Graf znowił powieść dwukrotnie: po raz pierwszy w 1991 roku, w „serii dla dziewcząt”, oraz w 1993, któremu to wydawnictwu towarzyszyły dodatkowe, różowe kartki z opowiadaniem Zemsta pani March (Mrs. March’s Revenge, 1904) autorstwa L.M. Montgomery w tłumaczeniu Anny Czekanowicz. Tytuł został – zgodnie z ówczesną tradycją wydawnictwa – przemianowany na Opowieści złotych lat (wydawnictwo widniało już wtedy pod nazwą „Graph Media Film”.

Powojenne wznowienia gdańskiego Grafu (po lewej: 1991; po prawej: 1993 rok)

Jakkolwiek sam nie czytałem tej powiastki w wieku dziecięcym ani nawet młodzieżowym, muszę przyznać, że zapowiadała się ona jako lektura ciekawa; cóż z tego, kiedy gdzieś w połowie lektury odniosłem wrażenie, jakoby było to kilka powieści skontaminowanych w jedną, dość ciężkostrawną całość. Sama Janka (w oryginale angielskim Jean) jest dzieckiem o dość niejasnym pochodzeniu: została znaleziona w krainie lodów w Kanadzie i przygarnięta przez ekscentryczną rodzinę angielskich artystów, która na moment uwierzyła, iż jest ona potomkinią ich zaginionego tamże brata. Janka dość wcześnie dowiaduje się o tajemnicy swego rodowodu, jako jedyną pamiątkę sprzed czasów jej znalezienia posiadając tajemniczą branzoletkę z wygrawerowanym własnym imieniem. Rodzina artystów, która zabiera ze sobą Jankę w dalekie podróże po świecie i Europie, uznaje jednak w pewnym momencie, iż dziewczynce potrzebna jest edukacja – w związku z czym umieszcza ją w angielskiej pensji, gdzie dziewczynka zawiera bliskie przyjaźnie ze swymi rówieśniczkami (bohaterki w większości noszą polskie imiona). W pewnym momencie – zupełnie przez przypadek – rozwiąże się tutaj również zagadka jej pochodzenia.

Lektura tej powieści, jak już wspomniałem, nie była najprzyjemniejszym doświadczeniem; pisarka z pewnością podkreśla w niej z lubością pierwszeństwo angielskiej ojczyzny nad przyjemnościami płynącymi z obcowania z szeroko pojętą zagranicą (wyjątkowo szowinistycznie nastawiona jest np. do Francji, opisując szeroko pobyt Janki z wujostwem w Monte Carlo, a także poświęcając kilka rozdziałów wymianie szkolnej z dziewczynkami z Francji). Z lubością opiewa piękno angielskiej przyrody (pensja znajduje się w Kornwalii, z której mitologii autorka również czerpie pełną garścią). Wielbiciele Ani z Zielonego Wzgórza (Anne of Green Gables, 1908) L.M. Montgomery od razu dostrzegą pewne podobieństwa między losami rudowłosej Ani a Janki: i tutaj mowa będzie bowiem o zakładzie doktora Barnado, z którego adoptowano na przełomie XIX i XX wieku sieroty; tutaj również pojawia się „ścieżka strachów”, którą boją przechadzać się na skróty wychowanki pensji...

4 komentarze:

  1. "Opowieści złotych lat" mam na półce tylko ze względu na opowiadanie Maud wydrukowane na różowych kartkach. Nazwiska ich autorki z niczym nie kojarzyłam, dopiero podczas pracy nad blogiem, "przewijało" mi się przed oczami, gdy przeglądałam archiwa.

    Jaka by nie była ta książka - miło, że ponownie widzę tu nazwisko tłumaczki. Trzeba zauważyć, że okładka jest ciekawie zaprojektowana - wypełniona szczegółami ilustracja na pewno zachęcała do kupna :) Wiadomo, kto był jej autorem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, zawsze przyjemnie jest obcować z tłumaczeniami Janiny Zawiszy-Krasuckiej; ta tłumaczka jest już legendą.

      Jeśli chodzi o wydanie przedwojenne, okładka faktycznie jest zachwycająca. Na brzegu ilustracji widnieje nazwisko "Nowakowski", co naprowadza na postać słynnego malarza, Bogdana Bartłomieja Nowakowskiego. Przy porównaniu tej okładki z innymi jego grafikami można stwierdzić, że na pewno chodzi o tego artystę - styl się zgadza.

      Jeśli zaś chodzi o okładkę Grafu z lat 1991, autorką ilustracji - jak w przypadku pozostałych tytułów z "serii dla dziewcząt" - jest Wanda Orlińska.

      Usuń
  2. Ciekawe - nie słyszałam o tej pani, sprawdzę, czy znajdę jej wydanie w bibliotece.
    Natomiast muszę, po prostu muszę zapytać, bo rozbawił mnie tytuł "Bosom Friends" - co sto lat temu znaczyło słowo "bosom"? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Z dwóch tytułów poleciłbym właśnie zdecydowanie "Przyjaciółki", wydają mi się powieścią ciekawszą i bardziej osadzoną w swoim gatunku.
      Co zaś do "bosom friends", to to wyrażenie - które pojawia się w wielu dzeiłach tamtego czasu - oznacza "przyjaciół od serca"; oczywiście to, co może nas bawić, to "anatomiczne" wskazanie miejsca, w którym to serce się znajduje:)

      Usuń