poniedziałek, 16 września 2019

Vivien / William Babington Maxwell

Przyznam szczerze, iż do lektury tej powieści zachęciła mnie przede wszystkim osoba tłumaczki – pani Janiny Zawiszy-Krasuckiej, o której jakiś czas temu pisaliśmy wespół z Agnieszką Maruszewską na łamach Domu Echa/Echo Lodge. Tłumaczka kilku części cyklu o Ani Shirley jak również Historynki autorstwa L.M. Montgomery okazała się być na tyle fascynującą i owianą pewną tajemnicą postacią, iż tytuły przez nią tłumaczone pozostają dla nas zapewne jedynym medium, poprzez które możemy z nią dzisiaj obcować...

Okładka pierwszego wydania powieści Vivien (1 tom) z 1938 w Powszechnej Spółce Wydawniczej "Płomień"

Zapoznanie się z Vivien okazało się o tyle nietrudne, iż powieść ta (wydana u nas w trzech osobno zatytułowanych tomach) była jednym z tych międzywojennych bestsellerów, które zostały wznowione po 1989 roku. Dziś, jeśli ktoś byłby ciekawy, może czytać pierwsze polskie wydania z końca lat 30-tych XX wieku również w serwisie Polona, które są tam dostępne w wersji zdigitalizowanej.
W. B. Maxwell

Co zaś do samej powieści i jej autora... Dziś nazwisko W.B. (Williama Babingtona) Maxwella niewielu nawet zakochanym w starych książkach osobom cokolwiek powie, a warto zauważyć, iż ten brytyjski pisarz (1866–1938), epigon epoki wiktoriańskiej i edwardiańskiej, który mimo zaawansowanego wieku (50 lat) został wraz z wybuchem Wielkiej Wojny porucznikiem Królewskich Fizylierów (brytyjski 7 Pułk Piechoty), był swego czasu w Polsce pisarzem niezwykle często tłumaczonym i wręcz popularnym. Patrząc nawet pobieżnie na jego polską bibliografię można bez trudu zauważyć, iż zdobyta na przełomie lat 20-tych i 30-tych XX wieku popularność pisarza utrzymywała się prężnie aż do wybuchu II wojny światowej, po czym przeminęła na zawsze (tytuły te ukazały się w lwiej części w różnych warszawskich wydawnictwach, pojedyncze również w wydawnictwach lwowskich; sporo nazwisk z pewnością będzie znajoma dla fanów literatury wydawanej w okresie międzywojennym).

Rok publikacji
Tytuł polski
Tłumacz(ka)
[1929]
Życie jest piękne
Lucyna Matysek-Majewska
[1929]
Strzeżony płomień
Lucyna Matysek-Majewska
[1929]
Fernanda
Lucyna Matysek-Majewska
[ca 1930]
Zbuntowana
Maria Rafałowicz-Radwanowa
1933
Zielony ołtarz
Karolina Beylin
1933
Oto mój mąż
Maria Rafałowicz-Radwanowa
1933
Jej królestwo
Róża Centnerszwerowa
1934
Podróż przez życie
Herminia Bukowska
1936
Pałac na przedmieściu
Anna Kierska
1936
Po burzy
Anna Kierska
1938 [i.e. 1937]
Spełnione marzenia
Zofia Czerwieńska
1937
Pan z towarzystwa
Karolina Beylin
1937
Prorok
Herminia Bukowska
1937
Gabriela
Marceli Mark
1937
Sir Gerard
Marceli Mark
[1938]
Vivien
Janina Zawisza-Krasucka
[1938]
Pragnienie serca
Marceli  Mark
1938
Przekleństwo milionów
Herminia Bukowska
1939
Nowe życie Vivien
Janina Zawisza-Krasucka
[1939]
Zwycięstwo Vivien
Janina Zawisza-Krasucka
1939
Jej synowie
Mieczysław Markowski
1939
Panowie Churchill
Mieczysław Markowski

O czym jest w ogóle Vivien? Ta przedziwna powieść, która ukazała się w 1905 roku, jeszcze na samym początku XX wieku, w czasach, kiedy w praktyce wyglądało cały czas tak samo jak u schyłku wieku XIX, a wydana w Polsce przeszło 30 lat(!) później, w trzech oddzielnych częściach, zatytułowanych kolejno Vivien (1938), Nowe życie Vivien i Zwycięstwo Vivien (1939)?

Bohaterką jest młoda dziewczyna, która poznajemy jeszcze w kołysce – w baśniowym wprowadzeniu pisarz ewokuje scenę wyjętą jakby z baśni o śpiącej królewnie, gdzie nad kołyską nowonarodzonej dziewczynki stają wróżki, obdarowując ją prezentami, które zdeterminują w przyszłości jej los. Należy wiedzieć, iż Vivien pochodzi z bardzo dziwnego domu – ojciec, prawdziwy londyński tyran, stały bywalec klubu, przedstawiciel bogatego mieszczaństwa, ale z przybierającymi wręcz chorobliwe rozmiary pretensjami do tytułów arystokratycznych, ożenił się z pochodzącą z podupadłego rodu arystokratką, która wkrótce – wykończona stresującym życiem w ciężkich warunkach lokalowych – umiera. Jako że ojciec-utracjusz o wychowywaniu dzieci nie ma bladego pojęcia, Vivien (nazwana tak przez niego na cześć wróżki z legend arturiańskich [znanej również pod iminiem Nimue]) trafia do żeńskiej szkoły z internatem. O czym nie wie, to fakt, iż ojciec przez lata nie płaci za jej edukację. Dobra właścicielka szkoły po ogłoszeniu bankructwa wyjawia Vivien ten sekret, dzieląc się z nią ostatnimi zaoszczędzonymi funtami. Dziewczyna, już nastolatka, postanawia – wbrew woli ojca, a wręcz ku jego zniesmaczeniu – podjąć pracę zarobkową. Trafia do sklepu z luksusowymi bluzkami, które w ostatniej dekadzie XIX wieku robią w Londynie prawdziwą furorę. Obsługując bogate arystokratki nawet nie zdaje sobie sprawy, ile niebezpieczeństw na nią czyha – biedną, naiwną ekspedientkę. Towarzyszący często swoim kuzynkom bogaci młodzi dżentelmeni będą starali się zrobić wszystko, aby w niegodny sposób zdobyć młodą dziewczynę, a ta – w swej naiwności – doświadczy niejednego nieszczęścia, przy okazji zakochując się w wizji swego wymarzonego księcia z bajki, którego w oficerkim mundurze i na koniu zobaczy podczas wojskowej defilady na jednym z londyńskich placów. Nie wie jeszcze, iż w przyszłości będzie pracowała jako sekretarka u ciotki czarującego młodego człowieka. Tymczasem ciągłe liczenie pieniędzy, nadmierna oszczędność (Vivien utrzymuje również swojego psa, dla którego jest w stanie odebrać sobie pożywienie od ust), niesprzyjający zdrowiu londyński klimat ostro nadwątlają zdrowie bohaterki.

Pierwsza część, przeładowana wręcz zwrotami akcji, ma bardzo dziwny charakter. Czytelnik łatwo wyczuwa, iż nad tytułową bohaterką wisi jakieś fatum, pojawia się często uczucie niepokoju, a Londyn, opisywany tu z we wczesnym XX wieku, jawi się jako miasto mroczne, pełne niebezpieczeństw, nieco nawet zwyrodniałe – a akcja powieści rozgrywa się przecież w ostatniej dekadzie XIX wieku, uznanej za jedną z najbarwniejszych dla tego miasta w belle époque!

Aby szczegółowo streścić całość powieści, potrzebowałbym zdecydowanie więcej miejsca, dlatego też pozwolę sobie jedynie napomkąć, jakich wydarzeń dotykać będą kolejne części. Vivien, jako sekretarka, trafi na angielską prowincję, gdzie będzie wiodła życie godne i spokojne u boku trudnej z charakteru arystokratki, a otoczony przez nią platoniczną miłością książę, spotykany w Londynie, okaże się ukochanym bratankiem pracodawczyni. Vivien, ślepo zakochana w młodzieńcu, będzie z początku nieufnie, pomna na swoje wcześniejsze doświadczenia, odnosić siędo jego zalotów, wkrótce jednak rozłączy ich niespodziewanie wybuchła II wojna burska (1899–1902). Zarówno Vivien, jak i niespokojna, chorująca z niepokoju ciotka księcia, będą przeżywać pełne trwogi chwile, oczekując na jakąkolwiek wiadomość o losie zaginionego wojskowego. Jak zaś zakończy się ta historia?... Można się tego albo domyślić, albo przeczytać ponad 600 stron tej bardzo staroświeckiej prozy. Nieco zdradzi również poniższa recenzja, która ukazała się 13 czerwca 1939 roku w „Dzienniku poznańskim”.

"Dziennik Poznański" r. 81, nr 133 (13 czerwca 1939)

Jak wspomniałem, od samego początku lektury Vivien jawiła mi się jako powieść przedziwna. Czy faktycznie pokolenie naszych babć i dziadków zaczytywało się takimi powieścidłami w okresie międzywojennym? Po drugie, uczucie niepokoju, które towarzyszyło mi nieustannie jej lekturze, utwierdziło mnie w przekonaniu, iż nie była to nigdy powieść przeznaczona dla młodego czytelnika, mimo iż zawiera ona sporo przestróg; aluzje seksualne są jednak bardzo oczywiste, a jedna z mocniejszych  scen opisuje nawet niedoszły gwałt na bohaterce.

Rzeczą dla mnie najbardziej zastanawiającą jest jednak sam fakt ukazania się tej wczesno-edwardiańskiej powieści w Polsce ponad 33 lata po jej premierze; co mogło jeszcze wzbudzić zainteresowanie tak czasowo odległą tematyką? Kiedy Vivien ukazała się w Angili w 1905, mogła uchodzić za powieść współczesną, opisującą dole i niedole rzuconego w wir wielkiego miasta zubożałego kopciuszka. Dla czytelnika anno domini 1938/1939 powieść ta miała jedynie smak dość mdłego, staroświeckiego czytadła... Na fakt przetłumaczenia i wypuszczenia na rynek wydawniczy tego tytułu wpłynąć musiała zatem ewidentnie poczytność Maxwella w tamtej dekadzie.

Co mnie jednak w tym tytule urzekło, to przedstawienie w nim wojny burskiej – w końcu jak często czytamy na ten temat w literaturze brytyjskiej, która tłumaczona była i jest w Polsce? Jak rzadko możemy spotkać w druku relacje o zmierzających na wojnę do południowej Afryki wygalantowanych żołnierzykach, i jakże nieczęsto tak egzotyczne nazwy Pretoria, Transwal czy Bloemfontein okraszają karty czytanych przez nas książek? Pod tym względem zaobserwować możemy też ciekawą zmianę: jak wielką tragedią była dla Brytyjczyków ta wojna jeszcze w 1905 roku, kiedy ukazała się Vivien, a jak małą namiastką wielkiej hekatomby stała się po 1918 roku.

Powieść dość malowniczo i szczegółowo przedstawia realia życia w Londynie na przełomie wieków XIX i XX, opisując zarówno warunki mieszkaniowe i pracy, kwestie komunikacji, ceny wydatków, ówczesną modę. Pojawia się również kilka odniesień historycznych: poza wspomnianą II wojną burską opisany jest też dość barwnie jubileusz 60-lecia panowania królowej Wiktorii, który przypadł na rok 1897. W tym miejscu należy również nadmienić o rażącym błędzie, którego dopuściła się nasza tłumaczka: mianowicie w pierwszym tomie polskiego wydania pojawia się – napisana w dodatku systemem cyfrowym – błędnie przetłumaczona data: 1907. A więc już pięć lat po zakończeniu II wojny burskiej i śmierci królowej Wiktorii! Tymczasem, co wyszło przy porównaniu z oryginałem, tłumaczka mylnie przełożyła angielskie „ninety-seven”, które dotyczyło jedynie końcowki daty 1897. W późniejszych częściach pojawiają sięodnośniki do kolejnych, nastepujących pod koniec XIX wieku dat, które przełożone są już poprawnie; tym bardziej dziwi fakt, iż tego rażącego błędu tłumaczka bądź wydawca nie usunęli w porę.


Trzy tomy tej swoistej trylogii o Vivien ukazały się w Powszechnej Spółce Wydawniczej „Płomień” w Warszawie, odpowiednio w roku 1938 (Vivien) oraz w 1939 (Nowe życie Vivien, Zwycięstwo Vivien). W roku 1991 wszystkie części zostały wznowione przez warszawskie wydawnictwo Kuba w tomikach o spójnej szacie graficznej, z portretowym wycięciem na obrazek w sztywnej okładce.

Okładki wznowień powieści z 1991 roku (wydawnictwo Kuba)

wtorek, 20 sierpnia 2019

Ania z lechickich pól. Miłość Ani (tom 3) / Maria Dunin-Kozicka

Aby doprowadzić opowieść o trylogii Marii Dunin-Kozickiej do końca, należy jeszcze napisać kilka słów o ostatniej jej części, zatytułowanej Miłość Ani z podtytułem Powieść współczesna, wydanej w 1934 nakładem warszawskiego Domu Książki Polskiej.

Okładka wznowienia powieści z 1991 roku przez wydawnictwo AiR: Wema

Ania, jak sugeruje już sam tytuł, nie jest tutaj już małą dziewczynką, lecz młodą kobietą, przeżywającą swoje pierwsze rozterki miłosne – ale nie tylko, bo pamiętać należy, że dla tej wychowanej w duchu pozytywizmu bohaterki najważniejsza w życiu jest praca. W tym aspekcie Ania staje się dość niezależną osóbką – po krótkich studiach we francuskim Grenoble, gdzie ma do czynienia z przedstawicielami wielu nacji, a nawet kontynentów (ukazanych przez autorką na wskroś stereotypowo, o czym należy wspomnieć), postanawia stanąć na własne nogi i wbrew planom, jakie ukuli dla niej przybrani rodzice, powraca do stolicy nowopowstałej Polski, prężnie rozwijającej się Warszawy, aby pomagać najbiedniejszym mieszkańcom Żoliborza w instytucji przypominającej ochronkę. Na swoim stanowisku okazuje się niezastąpiona, radzi sobie z trudnymi sytuacjami, poznaje ciekawe osoby – tutaj ma szansę skonfrontować swoje surowe, tradycyjne wychowanie z zupełnie innymi ludźmi, m.in. z ateistami czy też potomkiniami miejskiego proletariatu.

Nie należy zapominać też o tym, iż Ania – jeśli chodzi o urodę – wdała się w swoją przepiękną matkę, Alinę, która wiele lat temu zawróciła w głowie swemu kuzynowi Edmundowi, co doprowadziło później do rodzinnej tragedii, zakończonej zaginięciem Ani na ukraińskich kresach podczas Wielkiej Wojny. Starają się o nią nie tylko konkurencji z Grenoble – fircykowaci Francuzi, dżentelmeńscy Anglicy czy też prostoduszni i atletyczni Jankesi, ale również, już na gruncie polskim, kosmopolita Carlo (przezwisko Karola) oraz Jerzy, spadkobierca pokaźnej ziemiańskiej fortuny, wykształcony w Liverpoolu, ale rezygnujący z międzynarodowej kariery na rzecz pracy w rozwijającym się porcie Gdyni. Oczywiście to Jerzy, a nie irytujący Carlo zdobędzie w końcu serce i rękę przesłodkiej bohaterki.

O czym należy jeszcze wspomnieć? W końcu dochodzi do pogodzenia się Ani z ojczymem Edmundem, który po śmierci jej matki, Aliny, żyje niczym opływający w luksusy mnich w swojej warszawskiej willi i zaczyna hojnie wspomagać swoją pasierbicę. Pod tym względem powieść może nieco irytować, zwłaszcza że sama sympatia autorki zdaje się ostatecznie przechylać na szalę tego kontrowersyjnego bohatera.

Ostatecznie nie skreślałbym jednak tego tytułu z listy ciekawych powieści międzywojennych. Owszem, reprezentuje ona swoisty skansen literatury, jakim to określeniem bywa nazywana seria Dunin-Kozickiej. Ze wszystkich jednak części ta jest zdecydowanie najmniej irytująca i rażąca dla dzisiejszego czytelnika. Nie mamy tu już archaicznego, natrętnego dydaktyzmu skierowanego do małych dzieci, a wątki romansowe z kolei zbliżają tę powieść do niesławnej Trędowatej (1909) Heleny Mniszkówny. Należy też docenić ją pod względem ukazania wielu ciekawych realiów prężnie rozwijającej się Warszawy na przełomie lat 20-tych i 30-tych, czasów, w jakich osadzona jest akcja powieści, a także polskich kurortów nad Bałtykiem, których swobodne obyczaje – dotyczące m.in. kwestii ubioru – surowo są przez autorkę krytykowane.

Okładka reprintu z 1990 roku nakładem wydawnictwo CIR

Powieść wznowiona została w formie reprintu w 1990 roku przez warszawskie wydawnictwo Centrum Informacyjno-Reklamowe (CIR), za to warszawskie wydawnictwo AiR: Wema w 1991 roku wypuściło na rynek książkowy przeredagowaną i uwspółcześnioną wersję powieści. Warto zaznaczyć, że narewersie okładki znalazła się w tym wypadku reklama „nieznanej dotąd w Polsce” powieści Lucy Maud Montgomery – Janki z Latarniowego Wzgórza, określonej mianej bestselleru 1991 roku.

piątek, 12 lipca 2019

Ania z lechickich pól. Młodość (tom 2) / Maria Dunin-Kozicka

Aby kontynuować opowieść o trylogii o polskiej Ani autorstwa Dunin-Kozickiej zmierzyłem się ostatnio z kolejną, środkową częścią cyklu, mianowicie z tomem zatytułowanym Młodość (wydanie pierwsze w 1932 w warszawskim Domu Książki Polskiej). Doprawdy ciężko jest powiedzieć coś dobrego na temat lektury tego tomu, może jedynie to, iż była ona jeszcze bardziej uciążliwa niż zetknięcie się z częścią pierwszą. 

Okładka pierwszego wydania powieści z 1932 roku

Ania, wywieziona z ochronki w podwarszwskiej Piasecznej na daleką Ukrainę, poddawana jest przez los kolejnym próbom, na które przygotowywał ją – niejako podświadomie – przed laty jej dziadek, pan majątku Malinki. Opisu wojny na kartach książki nie doświadczymy – akcja dość szybko przeskakuje, dosłownie ze strony na stronę, z roku 1915 do 1918 i zaraz potem 1919, kiedy to zaczyna się powojenna zawirucha kresowych Polaków, opisywana przez autorkę w wyjątkowo nudny, pełen jednakże zapewne autentycznych wydarzeń i anegdot, sposób (wspomnieć należy własne przeżycia Marii Dunin-Kozickiej, która na terenie Ukrainy spędziła podobny okres co jej bohaterka). Tułaczkę Ani Pobóg (to pod tym nazwiskiem nikczemny ojczym Edmund umieścił ją w ochronce, w wyniku czego jej rodzina nie mogła w żaden sposób jej namierzyć) znakomicie streszczają tytuły wybranych rozdziałów tej części: Czereszeńka i jej dziedzice (przyszli przybrani rodzice Ani, również uciekający przed bolszewikami), Popioły, Bez dachu!, Dwór w Przymilepkach, Przemarsz ułanów, Nauka i klasztor (gdzie Ania pobiera nauki), „Jutrzenka” w Zakopanem (gdzie Ania poddawana jest leczeniu poważnego schorzenia), Nad szmaragdowem morzem (gdzie wyleczona już w pełni Ania pracuje jako pomoc przy barze, gdzie ostatecznie dochodzi do spotkania po latach ze starszym bratem, Michałem w kolejnym rozdziale, Przeszłość powraca). Wraz z kolejnymi domami i rodami szlacheckimi przybywa mnóstwo nowych bohaterów, których losy stanowią drugoplanowe wątki powieści. Złowrogi Edmund pojawi się jedynie raz – kiedy jego wzrok skrzyżuje się ze wzrokiem Ani podczas ich spotkania na grobie matki Ani, która – jak się okazuje z relacji Michała – umarła wskutek zarażenia się tyfusem plamistym w wojennym szpitalu, gdzie pracowała jako pielęgniarka.

Cóż więcej można o tym dziełku powiedzieć? Z oczywistych wzgledów, tak samo jak część pierwsza, godziła ona swą treścią w idee komunistyczne, oskarżając nie raz samego Lenina, jak przedstawiają poniższe fragmenty; z tych też względów wznowienie pozycji było możliwe w Polsce dopiero po roku 1989. 


Sama narracja, przedstawiająca realia II Rzeczpospolitej, zawiera w sobie mnóstwo typowych dla ówczesnych czasów manieryzmów i elementów, jak np. rażący dzisiejszego czytelnika pojawiający się tu i ówdze antysemityzm (co jednakże nie stanowiło chyba argumentu „przeciw” dla wydawnictw wznawiających tę pozycję w latach 90-tych XX wieku.

Okładki wznowień powieści; po lewej - CIR (1990), po prawej AiR: Wema (1991)

Podobnie jak część pierwszą trylogii, tak i tę w 1990 w postaci reprintu faksymiliów wydało warszawskie wydawnictwo Centrum Informacyjno-Reklamowe (CIR), zaś za przeredagowane i uwspółcześnione wznowienie w 1991  odpowiedzialne było również warszawskie wydawnictwo AiR: Wema.

środa, 26 czerwca 2019

Ania z lechickich pól. Dziecięctwo (tom 1) / Maria Dunin-Kozicka

O życiu i twórczości literackiej Marii Dunin-Kozickiej (1877–1948) napisać można bardzo wiele; urodzona w Odessie, doświadczyła wszystkich okrucieństw i odcieni I wojny światowej, mieszkając przed nią i w jej trakcie na terenie dzisiejszej Ukrainy. W 1918 zmuszona została do przeprowadzki do Kijowa, następnie do Warszawy, gdzie mieszkała w okresie międzywojennym. Po upadku Powstania Warszawskiego w 1944 roku przeniosła się do Krakowa, gdzie zmarła cztery lata później, w 1948 roku.
Okładka pierwszego wydania powieści z 1931 roku

Zapamiętana jest głównie jako autorka Burzy od Wschodu. Wspomnienia z Kijowszczyzny (1918 – 1920)(1925), zbioru wspomnień powojennych, wielokrotnie wznawianych (oczywiście z wyłączeniem okresu PRL, a więc w okresie międzywojennym i po roku 1989; warto wspomnieć, że do tej publikacji przedmowę napisać sam Stanisław Estriecher, sławny historyk i powojenny rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego). Młodszym czytelnikom kojarzyć się również będzie z trylogią o Ani Sokolnickiej zatytułowaną Ania z lechickich pól, na którą składają się następujące tomy: Dziecięctwo (we wznowieniach również Dzieciństwo, 1931), Młodość (1932) i Miłość Ani (1933). 

Maria Dunin-Kozicka

Niektórzy postrzegają – ze względu na zbieżność tytułów – trylogię Dunin-Kozickiej jako polską odpowiedź na cykl L.M. Montgomery poświęcony postaci Ani Shirley. Porównanie to wydaje się z początku uzasadnione, po lekturze jednak chociażby jednego tomu okazuje się jednak całkowicie nietrafione. Bohaterką tytułową trylogii Dunin-Kozickiej jest bowiem sierota wojenna – dziewczynka, która w wyniku skomplikowanych wydarzeń historycznych i rodzinnych zostaje całkowicie odcięta od swoich krewnych – nie tylko matki i ojczyma, ale przede wszystkim licznego rodzeństwa, które podejmuje nieustanne próby, aby ją odnaleźć. Anię Sokolnicką poznajemy jeszcze jako małe dziecko – wychowywane wojskowymi metodami przez dziadka-powstańca, który jakby przewidując jej skomplikowane losy przygotowuje swą wnuczkę na ciężką wojenną zawieruchę.

Opisywana tu przeze mnie pierwsza część trylogii – bo pozostałym poświęcę po lekturze oddzielne wpisy – nie była dla mnie ani tytułem ciekawym pod względem fabuły czy formy, ani pozycją wciągającą. Niestety, obecny na każdej wręcz stronie natrętny dydaktyzm i moralizatorstwo autorki przywodziły na myśl najbardziej tendencyjne lektury szkolne, które jeszcze przez niedopatrzenie bądź niedbałość ministerstwa edukacji figurują w kanonie lektur – takie jak Dobra pani czy A... B... C... Elizy Orzeszkowej. Zdecydowanie ciekawsze niż losy małej Ani i jej rodzeństwa będą dla dzisiejszego czytelnika dzieje właściwej bohaterki pierwszej części cyklu, mianowicie jej matki – prawdziwej piękności, która wydana za mąż za mężczyznę sporo starszego, z rozsądku, dość wcześnie została wdową, w dodatku jej charakter trzpiotki sprowadził ją na manowce – po spotkaniu ze złowieszczym ukochanym z okresu pierwszej młodości, który swą działalnością handlową dorobił się wielkich pieniędzy, eleganckiej garsoniery w Warszawie i rozległych kontaktów towarzyskich w tzw. „wielkim świecie”. Oczarowana i olśniona tymi wszystkimi wykwintami, matka Ani staje się (przynajmniej z perspektywy powojennego czytelnika z lat 30-tych XX wieku) postacią godną potępienia, która, aby zadowolić nowego męża, zgadza się na umieszczenie swojej najmłodszej córki w ochronce dla sierot w podwarszawskiej Piasecznie (taką formą operuje autorka). A kiedy rozpętuje się wojna, nieprawdziwa sierotka Ania znika wraz z całą ochronką...

Mamy tutaj do czynienia także z typową dla moralizatorskiej literatury młodzieżowej przełomu XIX i XX wieku dychotomią miasto – wieś; oczywiście to właśnie wiejskie, naturalne i niezblazowane środowisko jest dla dziecka idealnym miejscem, wspomagającym rozwój porządanych cech osobowości. Wiejski majątek dziadka Ani jest również ostoją polskości, w którym dzieci – obcując namacanie z historią kraju pod zaborem rosyjskim – uczone są traktowania jej z należytym szacunkiem.


Powieść ukazała się w okresie międzywojennym jedynie raz w roku 1931, nakładem warszawskiego wydawnictwa Dom Książki Polskiej, Hurtownia dla Księgarzy i Wydawców.

Okładki wznowień powieści z 1990; po lewej - CIR, po prawej AiR: Wema

W okresie PRL powieść Dunin-Kozickiej nie była nie tylko wznawiana, ale trafiła również na indeks książek do wycofania z bibliotek. Autorka (co oczywiste, zważywszy na jej własne doświadczenie podczas I wojny światowej na terenie dzisiejszej Ukrainy) odnosiła się bowiem wyjątkowo wrogo do bolszewizmu i komunizmu, a w swym dziełku dla młodzieży niejednokrotnie rozprawia się z „czerwoną zarazą”. Dopiero w okresie po 1989 roku jej popularne niegdyś tytuły zostają wznowione, w przypadku trylogii o Ani dwukrotnie w 1990. A jedno, w postaci reprintu faksymiliów, odpowiedzialne było wydawnictwo Centrum Informacyjno-Reklamowe (CIR). W tym samym roku przeredagowane i uwspółcześnione pod względem pisowni wznowienie wypuściło również warszawskie wydanictwo o dość skomplikowanej nazwie AiR: Wema.

Recenzja wznowienia Ani z lechickich pól autorstwa Marii Orzeszkowej, która ukazała się na łamach "Gazety Wyborczej"

piątek, 14 czerwca 2019

Szkoła narzeczonych / Maria Krüger

Szkoła narzeczonych trafiła mi w ręce tylko z tego powodu, iż była jedną z pozycji wznowionych przez gdańskie wydawnictwo Graf w „serii dla dziewcząt”. Jak się okazało, powieść ta posiada bardzo ciekawe dzieje wydawnicze, które wpisują się w losy powieści prezentowanych w Domu Echa.
Pierwsze wydanie powieści z 1945 roku

Warszawska pisarka Maria Krüger (1904–1999) znana jest w Polsce przede wszystkim jako autorka Karolci (1959), figurującej niegdyś na listach lektur w szkole podstawowej, oraz jej kontynuacji Witaj, Karolciu (1970). Do dziś czytana i wznawiana jest również jej Godzina pąsowej róży (1960), która została także zekranizowana.

Pisarka zadebiutowała jeszcze w okresie międzywojennym opowiadaniem Nasi przyjaciele, opublikowanym w „Płomyczku” (w numerze 11 z 12/11/1930). Szkoła narzeczonych jest jednak jej debiotem powieściowym.

Ta typowa przedstawicielka powieści pensjonarskiej, skupiająca jak w soczewce wszelkie wartości międzywojennej Polski, opisująca realia lat 30-tych XX wieku w naszym kraju, powstawała jednak w zupełnie odmiennych warunkach od tych, które w sobie zawiera – pisana była bowiem w okresie okupacji niemieckiej. W drugim wydaniu (z roku 1990) autorka poprzedziła wznowienie powieści krótkim wstępem, który – z tego względu, iż znakomicie streszcza okoliczności powstania utwory – przytaczam poniżej w całości.
Na ulicach leżał gruz z rozwalonych pociskami domów. Przed sklepami stały beznadziejne, nie kończące się kolejki po chleb. Stali ludzie nieszczęśliwi i bezbronni. Środkiem ulic maszerowały oddziały żołnierzy w żelaznych hełmach. Tupiąc podkutymi butami śpiewali: Heili, heilo, heila!... Brzmiała niemiecka komenda, powiewały sztandary ze swastyką. Przejeżdżały ciężarówki pełne pobladłych ludzi schwytanych na ulicach lub wygarniętych z domu. Dokąd ich wieźli? Do obozów, na Pawiak, na rozstrzelanie? 
Głodni, nędznie ubrani ludzie snuli się po ulicach. Szli do pracy lub powracali do zrujnowanych mieszkań, niepewni co z nimi dziś lub jutro się stanie. A kiedy nadchodził wieczór przyspieszali kroku, aby zdążyć przed godziną policyjną. Aby zdążyć!... Czy słyszycie, że gonią za wami żandarmi? Jeśli nie zdążycie, będą do was strzelać! Uciekajcie!... Uciekajcie!... 
Potem, jeszcze przez długie lata będzie się wam to śniło po nocach. Będziecie się budzić z krzykiem. 
W domu było zimno i ciemno. Brak opału i wygaszanie oświetlenia. Paliły się karbidowe lampy i świece. Oszczędzało się je. Smutek i cisza snuły się po mieszkaniach. Odebrano wszystkim aparaty radiowe, a rozmowy - to były stłumione, rozpaczliwe szepty. Wiecie? znów była łapanka... gdzieś była rewizja.... kogoś wywieźli... ktoś zginął... 
W takie to dni, w takie wieczory wspominało się i tęskniło do życia tamtego, innego, zwyczajnego, które ludziom zabrała wojna. Do cichego, widnego mieszkania, do spokojnych wieczorów, kiedy radio grało jakieś melodyjki. Takie zwyczajne, które potem się nuciło. Jakże cudowne były te powszednie dni, których już nie było, które ludziom odebrano. Tęskniło się do nich. Tęskniło się do tej zwyczajnej krzątaniny domowej... Ktoś przypominał - czy pamiętacie, jak smakują prawdziwe kluski z serem? A jak nieporównywalnie dobry, najlepszy ze wszystkiego jest świeży chleb z prawdziwym masłem! A pieczenie ciasta! Może przyjdą goście? 
Taka to była zwyczajna tęsknota za tamtymi dniami. Tak wspominali ci, którzy już przeżyli jakiś kawałek swojego życia, tamtego, innego... A młodzi? 
Chłopcy stawali się żołnierzami, włączali się w konspirację. A dziewczęta? Te które dorastały i stawały się nastolatkami, do których powinno uśmiechać się życie. Co z nimi? Ale życie nie uśmiechało się. Nie dla nich była radość i beztroska. Wystraszone, zgaszone, niektóre włączone w walkę, przenosiły meldunki i broń dla chłopców, którzy byli wspaniali, odważni i którzy oddawali życie za “Tę co nie zginęła”. 
Zabrała, zabrała tym nastolatkom wojna wszystko, co miało być dla nich. Ale czasem, czasem, kiedy słuchały rozmów i wspomnień w domowe wieczory, zaczynały marzyć. Marzyły te, które czekały na życie. Jakie miało być? Jak je sobie wyobrażały? 
No właśnie... 
Książka o tym była pisana w latach 1943–1944. Maszynopis ocalał pod gruzami i w roku 1945 ukazało się pierwsze wydanie «Szkoły Narzeczonych». 
Następne nie miały się już ukazywać. 
A teraz znów witajcie Drogie Czytelniczki - Wy, szesnastolatki i te z Was, którym wojna odmieniła los. Powraca do Was Marianna, która chciała przeżyć piękne, zwyczajne życie. 
Warszawa 1990

Piętnastoletnia Marianna nie ma pojęcia, kim chce zostać w przyszłości; w przeciwieństwie do swojego rodzeństwa nie posiada żadnej cechy, która by ją wyróżniała. Znaleziona przez przypadek podczas szycia reklama „szkoły narzeczonych” w gazecie rozwiązała jej problem... Okazuje się bowiem, że ta interesująca placówka oferuje trzyletni kurs zajęć gospodarczych, a to coś, w czym Marianna czuje się... najlepiej.

Bohaterka zawsze, oczywiście, bliskie przyjaźnie ze swoimi rówieśniczkami, pozna również ciekawych chłopców i przeżyje pierwszą miłość. Będzie również miała okazję sprawdzić się w roli opiekunki noworodka, którego cygańska matka (to jeden z kilku niefortunnych zgrzytów pojawiających się – niestety – w tej całkiem nieźle i ze swadą napisanej powiastce) podstępem pozbyła się na stacji kolejowej.

Szkoła narzeczonych prezentuje, oczywiście, obecnie nieakceptowalny dla nas obraz kobiecości; gospodarstwo opierać się ma wyłącznie na kobiecych barkach, obecni zaś w powieści mężczyźni kształcą się na dziennikarzy, żołnierzy czy pilotów. Bohaterki, chociaż reprezentujące bardzo różne charaktery i typy osobowości, sprowadzone zostają do podstawowych ról społecznych, obowiązujących w czasach (i oczywiście również dużo później), w jakich książka była pisana (bądź do których nawiązywała): gospodyni, kucharki, żony i matki.

Ocalały maszynopis, jak pisze pisarka, wydało zaraz po wojnie warszawskie wydawnictwo Eugeniusza Kuthana (aczkolwiek książka wydrukowana została w Krakowie w Państwowych Zakładach Graficznych). Ponieważ powieść odebrać można jako apoteozę Polski międzywojennej, pozycja ta – już po 1949 roku – miała się nie ukazać.

Wysyp wznowień, nieprzerwany zresztą do dziś, rozpocząć się wspomnianą publikacją gdańskiego Grafu w 1990 roku; niedługo później, w 1993, Graf wznowił pozycję w nowej szacie graficznej – jak to bywało w tamtym sławetnym roku, w mocno kuriozalnej odsłonie...

Wznowienia Grafu (1990 i 1993)

Następnie od roku 1995 pozycję „przejął” wrocławski Siedmioróg, który wydał ją w serii „Wokół nas”, aby w kolejnych latach znów ją wznowić (z inną okładką, w roku 1996 bądź 1997).

Wznowienia Siedmiorogu (1995 i 1996/1997[?])

Kolejne odsłony nastąpiły (w tej samej szacie graficznej, różniącej się jedynie nasączeniem barw) w 2009 i w 2013 roku.

Kolejne wznowienia Siedmiorogu, już w XXI-wiecznej odsłonie (2009 i 2013)

piątek, 31 maja 2019

Córka kapitana okrętu / Irena Szczepańska

Tym razem, dość nietypowo, biorę na tapet powieść autorki polskiej. Irena Szczepańska (1908–1964) tworzyła swoje najpopularniejsze dziełka dla młodzieży przede wszystkim w okresie przedwojennym; poza  opisywaną dziś Córką kapitana okrętu (1938) znane przede wszystkim są Uskrzydlona przygoda (1934) oraz Zielono w głowie (1939).

Okładka pierwszego wydania powieści z 1938 roku

Przed nami powieść, która ukazała się na rok przed wybuchem drugiej wojny światowej, i jak w soczewce skupia w sobie wszelkie najbardziej typowe chwyty i tematy podejmowane przez pisarki pensjonarskie w okresie międzywojennym; co więcej, wszystko to podane jest z domieszką powieści chłopackiej, gdyż główna bohaterka jest właśnie typową chłopczycą, a jej androgyniczna uroda i dzikie zachowanie pozwalają jej na wcielanie się w rolę młodego chłopca. Dodatkowo, ta nietypowa mieszanka okraszona została jeszcze motywami powieści przygodowej – Benita, jako chłopiec okrętowy, zwiedza odległe kraje – m.in. egzotyczne Indie.

Bohaterką Córki kapitana okrętu jest Benita Rizzo, nazywaną również Titą. Po tym, jak obumarła ją polska matka, znajduje się pod opieką ciotk; prez większość roku zamieszkuje małą wioskę na Sycylii, swe dni jednak wypełnia tęsknotą za włoskim ojcem-admirałem, który porzucił ją jako dziecko, gdyż – wbrew jego najwyraźniejszemu życzeniu – nie była chłopcem. Kiedy jej opiekunka umiera, Benita postanawia podbić serce ojca, wkradając się na jego statek wycieczkowy w przebraniu młodego chłopca okrętowego. Nie podejrzewa jednak, że podczas rejsu rozwinie się w niej uczucie do zaręczonego z włoską pięknością polskiego młodzieńca (będącego dość wierną kopią sienkiewiczowskiego Stasia Tarkowskiego), i z tego też powodu przy okrętowaniu w wielkich portach będzie grała w podwójną grę, objawiając się swojemu wybrankowi jako ponętna młoda kobieta.

Córka kapitana okrętu, mimo całego potencjalnego uroku, jaki roztoczyć może przed potencjalnym czytelnikiem, nie jest w moim odczuciu powieścią dobrą. Napisana i wydana pod koniec lat trzydziestych XX wieku, w wielu miejscach prezentuje opinie i uprzedzenia typowe dla okresu schyłku kolonializmu, które mogą z pewnością razić niejednego uświadomionego dzisiaj czytelnika (czy to na tle rasowym, czy też etnicznym; co ciekawe, inna, wydana rok po wojnie [1946] powieść Szczepańskiej zatytułowana Hania mulatka wywołała sporą dyskusję dotyczącą właśnie przedstawiania ras w literaturze). Co więcej, autorka przedstawia czytelnikowi obraz Włoch niczym z reklamowej broszury turystycznej, nie wspomina w ogóle o ich sytuacji historycznej, która – jak wiadomo – w międzywojniu zdominowała była przez idealogię faszystowską. Mam wrażenie, że także kwestia ról społecznych omawianych tutaj w kontekście płci również może budzić dzisiaj spore kontrowersje.

Jak już wspomniałem, pierwsze wydanie ukazało się na rok przed wybuchem II wojny światowej, nakładem krakowskiej Księgarni Powszechnej. Ciekawa okładka została zaprojektowana przez artystę ukrywającego się pod pseudonimem Charlie.

Okładka, strona tytułowa i skrzydełko obwoluty pierwszego wydania z 1938 roku

Co ciekawe, Córka kapitana okręgu została wznowiona w PRL, jednak dopiero po odwilży, mianowicie w 1958, nakładem Państwowego Wydawnictwa Iskry (nie jest więc prawdą, jak sugerowali wydawcy z lat 90-tych, iż ich wznowienia są pierwszymi powojennymi).

Okładka wznowienia przez Iskry w 1958 roku

W latach 90-tych z kolei powieść wznowiona została trzykrotnie: w samym roku 1992 ukazuje się w dwóch wydawnictwach, po pierwsze w Exartim (Bochnia – Kraków) w serii „Biblioteka przedwojennego nastolatka”), po drugie w gdańskim Grafie w „serii dla dziewcząt”. W 1998 ukazało się ostatnie wydanie powieści, nakładem warszawskiego wydawnictwa Prószyński i S-ka w serii "Klasyka Dziecięcy".

Wznowienia powieści z lat 90-tych; od lewej: Exartim, Graf (1992), Prószyński i Ska (1998)

czwartek, 23 maja 2019

Panna Billy / Eleanor H. Porter

Eleanor H. Porter (1868–1920) to pisarka, która wszyscy kojarzą w pierwszej kolejności z bestsellerem młodzieżowym Pollyanna (1913; pierwsze polskie wydanie przekładu Władysława Juszkiewicza w 1932 [warszawskie Zakłady Drukarskie „Helikon”) oraz jej sequelu, Pollyanna dorasta (Pollyanna Grows Up, 1915; pierwsze polskie wydanie przekładu Tadeusza Everta dopiero w 1974, nakładem warszwskiej Naszej Księgarni). Zanim powstała jeszcze Pollyanna, Porter napisała Pannę Billy (Miss Billy, 1911), która – ze względu na towarzyszącą jej popularność – rozrosła się w trylogię. W Polsce ukazała się jednak wyłącznie część pierwsza, a Miss Billy's Decision (1912) i Miss Billy Married (1914) nie zostały do tej pory przetłumaczone.

Okładka pierwszego polskiego wydania powieści z początku lat 20-tych XX wieku

Sama powiastka jest typową dla pisarki historią o entuzjastycznej, radosnej i – co ważne – bogatej panience, która radości życia ma w sobie tak wiele, że pragnie obdarzać ją innych, mniej szczęśliwych ludzi. Billy poznajemy jako nastoletnią osieroconą dziewczynę, która po śmierci ciotki, swojej jedynej opiekunki, postanawia napisać – zgodnie z wolą zmarłego wiele lat temu ojca – do swojego przyszywanego wuja Williama (Billy'ego), po którym odziedziczyła imię. Wuj William, który zamieszkuje wraz z dwoma braćmi – Cyrylem i Bertramem – wielkie stare domostwo bostońskie zwane „Warstwą”, jest – podobnie jak jego bracia – zatwardziałym starym kawalerem. Wierząc, że przybywająca do nich osoba jest młodym chłopcem, zgadza się na przygarnięcie sieroty. Ku zaskoczeniu wszystkich Billy okazuje się dziewczynką, która bardzo szybko podbija serca wszystkich domowników, do tego stopnia, iż każdy z braci w odpowiednim dla siebie czasie postanawia poprosić ją o rękę...

Pierwsze amerykańskie wydanie powieści - 1911, L.C. Page & Co., Boston

Pierwsze wydanie powieści wyszło, jak napisałem powyżej, w 1911 roku nakładem bostońskiego wydawnictwa L.C. Page & Co. – tego samego, w którym ukazywały się, począwszy od 1908 roku, powieści L.M. Montgomery. Miłośnicy prozy kanadyjskiej pisarki na pewno rozpoznają charakterystyczny układ graficzny Miss Billy, który przypomina okładki pierwszych wydań Anne of Green Gables (1908), Anne of Avonlea (1909) itd.


Strona tytułowa, rewers i lekko anachroniczne ilustracje Artura Horowicza z pierwszego polskiego wydania

Na język polski powieść przetłumaczyła również znana wszystkim miłośnikom prozy Maud Janina Zawisza-Krasucka. Jej Panna Billy wyszła na początku lat 20-tych nakładem warszawskiego Nowego Wydawnictwa; temu pięknemu wydawnictwu towarzyszyły ilustracje znakomitego ilustratora, Artura Horowicza. W swym przekładzie Zawisza-Krasucka, podobnie jak robiła to później w przypadku powieści o Ani – zgodnie zresztą z panującą ówcześnie modą – przekłada imiona bohaterów na ich polskie odpowiedniki (z pominięciem, oczywiście, imienia bohaterki tytułowej).

Pierwsze powojenne wznowienie powieści w 1992 nakładem białostockiego Łuku - po lewej w oprawie twardej, po prawej - w miękkiej

Przekład wznawiany był dopiero po 1989 roku: w 1992 roku białostockie wydawnictwo Łuk wydało ją w dwóch wersjach: z twardą i miękką okładką (z różnymi okładkami). Dwa lata później, w serii „Lektury nastolatek”, przekład ponownie ujrzał światło dzienne w wydaniu łódzkiego 86 Press. Panna Billy miała ukazać się jeszcze jeden raz, mianowie w 2004 roku w serii „Niezapomniane Książki Naszego Dzieciństwa” krakowskiego wydawnictwa Zielona Sowa, w nowym tłumaczeniu Katarzyny Surówki.

Po lewej – kolejne wznowienie przekładu Janiny ZawiszyKrasuckiej w 1994 nakładem łódzkiego 86 Press; po prawej  ostatnie wydanie Panny Billy w nowym przekładzie z 2004 (Zielona Sowa)