środa, 26 czerwca 2019

Ania z lechickich pól. Dziecięctwo (tom 1) / Maria Dunin-Kozicka

O życiu i twórczości literackiej Marii Dunin-Kozickiej (1877–1948) napisać można bardzo wiele; urodzona w Odessie, doświadczyła wszystkich okrucieństw i odcieni I wojny światowej, mieszkając przed nią i w jej trakcie na terenie dzisiejszej Ukrainy. W 1918 zmuszona została do przeprowadzki do Kijowa, następnie do Warszawy, gdzie mieszkała w okresie międzywojennym. Po upadku Powstania Warszawskiego w 1944 roku przeniosła się do Krakowa, gdzie zmarła cztery lata później, w 1948 roku.
Okładka pierwszego wydania powieści z 1931 roku

Zapamiętana jest głównie jako autorka Burzy od Wschodu. Wspomnienia z Kijowszczyzny (1918 – 1920)(1925), zbioru wspomnień powojennych, wielokrotnie wznawianych (oczywiście z wyłączeniem okresu PRL, a więc w okresie międzywojennym i po roku 1989; warto wspomnieć, że do tej publikacji przedmowę napisać sam Stanisław Estriecher, sławny historyk i powojenny rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego). Młodszym czytelnikom kojarzyć się również będzie z trylogią o Ani Sokolnickiej zatytułowaną Ania z lechickich pól, na którą składają się następujące tomy: Dziecięctwo (we wznowieniach również Dzieciństwo, 1931), Młodość (1932) i Miłość Ani (1933). 

Maria Dunin-Kozicka

Niektórzy postrzegają – ze względu na zbieżność tytułów – trylogię Dunin-Kozickiej jako polską odpowiedź na cykl L.M. Montgomery poświęcony postaci Ani Shirley. Porównanie to wydaje się z początku uzasadnione, po lekturze jednak chociażby jednego tomu okazuje się jednak całkowicie nietrafione. Bohaterką tytułową trylogii Dunin-Kozickiej jest bowiem sierota wojenna – dziewczynka, która w wyniku skomplikowanych wydarzeń historycznych i rodzinnych zostaje całkowicie odcięta od swoich krewnych – nie tylko matki i ojczyma, ale przede wszystkim licznego rodzeństwa, które podejmuje nieustanne próby, aby ją odnaleźć. Anię Sokolnicką poznajemy jeszcze jako małe dziecko – wychowywane wojskowymi metodami przez dziadka-powstańca, który jakby przewidując jej skomplikowane losy przygotowuje swą wnuczkę na ciężką wojenną zawieruchę.

Opisywana tu przeze mnie pierwsza część trylogii – bo pozostałym poświęcę po lekturze oddzielne wpisy – nie była dla mnie ani tytułem ciekawym pod względem fabuły czy formy, ani pozycją wciągającą. Niestety, obecny na każdej wręcz stronie natrętny dydaktyzm i moralizatorstwo autorki przywodziły na myśl najbardziej tendencyjne lektury szkolne, które jeszcze przez niedopatrzenie bądź niedbałość ministerstwa edukacji figurują w kanonie lektur – takie jak Dobra pani czy A... B... C... Elizy Orzeszkowej. Zdecydowanie ciekawsze niż losy małej Ani i jej rodzeństwa będą dla dzisiejszego czytelnika dzieje właściwej bohaterki pierwszej części cyklu, mianowicie jej matki – prawdziwej piękności, która wydana za mąż za mężczyznę sporo starszego, z rozsądku, dość wcześnie została wdową, w dodatku jej charakter trzpiotki sprowadził ją na manowce – po spotkaniu ze złowieszczym ukochanym z okresu pierwszej młodości, który swą działalnością handlową dorobił się wielkich pieniędzy, eleganckiej garsoniery w Warszawie i rozległych kontaktów towarzyskich w tzw. „wielkim świecie”. Oczarowana i olśniona tymi wszystkimi wykwintami, matka Ani staje się (przynajmniej z perspektywy powojennego czytelnika z lat 30-tych XX wieku) postacią godną potępienia, która, aby zadowolić nowego męża, zgadza się na umieszczenie swojej najmłodszej córki w ochronce dla sierot w podwarszawskiej Piasecznie (taką formą operuje autorka). A kiedy rozpętuje się wojna, nieprawdziwa sierotka Ania znika wraz z całą ochronką...

Mamy tutaj do czynienia także z typową dla moralizatorskiej literatury młodzieżowej przełomu XIX i XX wieku dychotomią miasto – wieś; oczywiście to właśnie wiejskie, naturalne i niezblazowane środowisko jest dla dziecka idealnym miejscem, wspomagającym rozwój porządanych cech osobowości. Wiejski majątek dziadka Ani jest również ostoją polskości, w którym dzieci – obcując namacanie z historią kraju pod zaborem rosyjskim – uczone są traktowania jej z należytym szacunkiem.


Powieść ukazała się w okresie międzywojennym jedynie raz w roku 1931, nakładem warszawskiego wydawnictwa Dom Książki Polskiej, Hurtownia dla Księgarzy i Wydawców.

Okładki wznowień powieści z 1990; po lewej - CIR, po prawej AiR: Wema

W okresie PRL powieść Dunin-Kozickiej nie była nie tylko wznawiana, ale trafiła również na indeks książek do wycofania z bibliotek. Autorka (co oczywiste, zważywszy na jej własne doświadczenie podczas I wojny światowej na terenie dzisiejszej Ukrainy) odnosiła się bowiem wyjątkowo wrogo do bolszewizmu i komunizmu, a w swym dziełku dla młodzieży niejednokrotnie rozprawia się z „czerwoną zarazą”. Dopiero w okresie po 1989 roku jej popularne niegdyś tytuły zostają wznowione, w przypadku trylogii o Ani dwukrotnie w 1990. A jedno, w postaci reprintu faksymiliów, odpowiedzialne było wydawnictwo Centrum Informacyjno-Reklamowe (CIR). W tym samym roku przeredagowane i uwspółcześnione pod względem pisowni wznowienie wypuściło również warszawskie wydanictwo o dość skomplikowanej nazwie AiR: Wema.

Recenzja wznowienia Ani z lechickich pól autorstwa Marii Orzeszkowej, która ukazała się na łamach "Gazety Wyborczej"

piątek, 14 czerwca 2019

Szkoła narzeczonych / Maria Krüger

Szkoła narzeczonych trafiła mi w ręce tylko z tego powodu, iż była jedną z pozycji wznowionych przez gdańskie wydawnictwo Graf w „serii dla dziewcząt”. Jak się okazało, powieść ta posiada bardzo ciekawe dzieje wydawnicze, które wpisują się w losy powieści prezentowanych w Domu Echa.
Pierwsze wydanie powieści z 1945 roku

Warszawska pisarka Maria Krüger (1904–1999) znana jest w Polsce przede wszystkim jako autorka Karolci (1959), figurującej niegdyś na listach lektur w szkole podstawowej, oraz jej kontynuacji Witaj, Karolciu (1970). Do dziś czytana i wznawiana jest również jej Godzina pąsowej róży (1960), która została także zekranizowana.

Pisarka zadebiutowała jeszcze w okresie międzywojennym opowiadaniem Nasi przyjaciele, opublikowanym w „Płomyczku” (w numerze 11 z 12/11/1930). Szkoła narzeczonych jest jednak jej debiotem powieściowym.

Ta typowa przedstawicielka powieści pensjonarskiej, skupiająca jak w soczewce wszelkie wartości międzywojennej Polski, opisująca realia lat 30-tych XX wieku w naszym kraju, powstawała jednak w zupełnie odmiennych warunkach od tych, które w sobie zawiera – pisana była bowiem w okresie okupacji niemieckiej. W drugim wydaniu (z roku 1990) autorka poprzedziła wznowienie powieści krótkim wstępem, który – z tego względu, iż znakomicie streszcza okoliczności powstania utwory – przytaczam poniżej w całości.
Na ulicach leżał gruz z rozwalonych pociskami domów. Przed sklepami stały beznadziejne, nie kończące się kolejki po chleb. Stali ludzie nieszczęśliwi i bezbronni. Środkiem ulic maszerowały oddziały żołnierzy w żelaznych hełmach. Tupiąc podkutymi butami śpiewali: Heili, heilo, heila!... Brzmiała niemiecka komenda, powiewały sztandary ze swastyką. Przejeżdżały ciężarówki pełne pobladłych ludzi schwytanych na ulicach lub wygarniętych z domu. Dokąd ich wieźli? Do obozów, na Pawiak, na rozstrzelanie? 
Głodni, nędznie ubrani ludzie snuli się po ulicach. Szli do pracy lub powracali do zrujnowanych mieszkań, niepewni co z nimi dziś lub jutro się stanie. A kiedy nadchodził wieczór przyspieszali kroku, aby zdążyć przed godziną policyjną. Aby zdążyć!... Czy słyszycie, że gonią za wami żandarmi? Jeśli nie zdążycie, będą do was strzelać! Uciekajcie!... Uciekajcie!... 
Potem, jeszcze przez długie lata będzie się wam to śniło po nocach. Będziecie się budzić z krzykiem. 
W domu było zimno i ciemno. Brak opału i wygaszanie oświetlenia. Paliły się karbidowe lampy i świece. Oszczędzało się je. Smutek i cisza snuły się po mieszkaniach. Odebrano wszystkim aparaty radiowe, a rozmowy - to były stłumione, rozpaczliwe szepty. Wiecie? znów była łapanka... gdzieś była rewizja.... kogoś wywieźli... ktoś zginął... 
W takie to dni, w takie wieczory wspominało się i tęskniło do życia tamtego, innego, zwyczajnego, które ludziom zabrała wojna. Do cichego, widnego mieszkania, do spokojnych wieczorów, kiedy radio grało jakieś melodyjki. Takie zwyczajne, które potem się nuciło. Jakże cudowne były te powszednie dni, których już nie było, które ludziom odebrano. Tęskniło się do nich. Tęskniło się do tej zwyczajnej krzątaniny domowej... Ktoś przypominał - czy pamiętacie, jak smakują prawdziwe kluski z serem? A jak nieporównywalnie dobry, najlepszy ze wszystkiego jest świeży chleb z prawdziwym masłem! A pieczenie ciasta! Może przyjdą goście? 
Taka to była zwyczajna tęsknota za tamtymi dniami. Tak wspominali ci, którzy już przeżyli jakiś kawałek swojego życia, tamtego, innego... A młodzi? 
Chłopcy stawali się żołnierzami, włączali się w konspirację. A dziewczęta? Te które dorastały i stawały się nastolatkami, do których powinno uśmiechać się życie. Co z nimi? Ale życie nie uśmiechało się. Nie dla nich była radość i beztroska. Wystraszone, zgaszone, niektóre włączone w walkę, przenosiły meldunki i broń dla chłopców, którzy byli wspaniali, odważni i którzy oddawali życie za “Tę co nie zginęła”. 
Zabrała, zabrała tym nastolatkom wojna wszystko, co miało być dla nich. Ale czasem, czasem, kiedy słuchały rozmów i wspomnień w domowe wieczory, zaczynały marzyć. Marzyły te, które czekały na życie. Jakie miało być? Jak je sobie wyobrażały? 
No właśnie... 
Książka o tym była pisana w latach 1943–1944. Maszynopis ocalał pod gruzami i w roku 1945 ukazało się pierwsze wydanie «Szkoły Narzeczonych». 
Następne nie miały się już ukazywać. 
A teraz znów witajcie Drogie Czytelniczki - Wy, szesnastolatki i te z Was, którym wojna odmieniła los. Powraca do Was Marianna, która chciała przeżyć piękne, zwyczajne życie. 
Warszawa 1990

Piętnastoletnia Marianna nie ma pojęcia, kim chce zostać w przyszłości; w przeciwieństwie do swojego rodzeństwa nie posiada żadnej cechy, która by ją wyróżniała. Znaleziona przez przypadek podczas szycia reklama „szkoły narzeczonych” w gazecie rozwiązała jej problem... Okazuje się bowiem, że ta interesująca placówka oferuje trzyletni kurs zajęć gospodarczych, a to coś, w czym Marianna czuje się... najlepiej.

Bohaterka zawsze, oczywiście, bliskie przyjaźnie ze swoimi rówieśniczkami, pozna również ciekawych chłopców i przeżyje pierwszą miłość. Będzie również miała okazję sprawdzić się w roli opiekunki noworodka, którego cygańska matka (to jeden z kilku niefortunnych zgrzytów pojawiających się – niestety – w tej całkiem nieźle i ze swadą napisanej powiastce) podstępem pozbyła się na stacji kolejowej.

Szkoła narzeczonych prezentuje, oczywiście, obecnie nieakceptowalny dla nas obraz kobiecości; gospodarstwo opierać się ma wyłącznie na kobiecych barkach, obecni zaś w powieści mężczyźni kształcą się na dziennikarzy, żołnierzy czy pilotów. Bohaterki, chociaż reprezentujące bardzo różne charaktery i typy osobowości, sprowadzone zostają do podstawowych ról społecznych, obowiązujących w czasach (i oczywiście również dużo później), w jakich książka była pisana (bądź do których nawiązywała): gospodyni, kucharki, żony i matki.

Ocalały maszynopis, jak pisze pisarka, wydało zaraz po wojnie warszawskie wydawnictwo Eugeniusza Kuthana (aczkolwiek książka wydrukowana została w Krakowie w Państwowych Zakładach Graficznych). Ponieważ powieść odebrać można jako apoteozę Polski międzywojennej, pozycja ta – już po 1949 roku – miała się nie ukazać.

Wysyp wznowień, nieprzerwany zresztą do dziś, rozpocząć się wspomnianą publikacją gdańskiego Grafu w 1990 roku; niedługo później, w 1993, Graf wznowił pozycję w nowej szacie graficznej – jak to bywało w tamtym sławetnym roku, w mocno kuriozalnej odsłonie...

Wznowienia Grafu (1990 i 1993)

Następnie od roku 1995 pozycję „przejął” wrocławski Siedmioróg, który wydał ją w serii „Wokół nas”, aby w kolejnych latach znów ją wznowić (z inną okładką, w roku 1996 bądź 1997).

Wznowienia Siedmiorogu (1995 i 1996/1997[?])

Kolejne odsłony nastąpiły (w tej samej szacie graficznej, różniącej się jedynie nasączeniem barw) w 2009 i w 2013 roku.

Kolejne wznowienia Siedmiorogu, już w XXI-wiecznej odsłonie (2009 i 2013)

piątek, 31 maja 2019

Córka kapitana okrętu / Irena Szczepańska

Tym razem, dość nietypowo, biorę na tapet powieść autorki polskiej. Irena Szczepańska (1908–1964) tworzyła swoje najpopularniejsze dziełka dla młodzieży przede wszystkim w okresie przedwojennym; poza  opisywaną dziś Córką kapitana okrętu (1938) znane przede wszystkim są Uskrzydlona przygoda (1934) oraz Zielono w głowie (1939).

Okładka pierwszego wydania powieści z 1938 roku

Przed nami powieść, która ukazała się na rok przed wybuchem drugiej wojny światowej, i jak w soczewce skupia w sobie wszelkie najbardziej typowe chwyty i tematy podejmowane przez pisarki pensjonarskie w okresie międzywojennym; co więcej, wszystko to podane jest z domieszką powieści chłopackiej, gdyż główna bohaterka jest właśnie typową chłopczycą, a jej androgyniczna uroda i dzikie zachowanie pozwalają jej na wcielanie się w rolę młodego chłopca. Dodatkowo, ta nietypowa mieszanka okraszona została jeszcze motywami powieści przygodowej – Benita, jako chłopiec okrętowy, zwiedza odległe kraje – m.in. egzotyczne Indie.

Bohaterką Córki kapitana okrętu jest Benita Rizzo, nazywaną również Titą. Po tym, jak obumarła ją polska matka, znajduje się pod opieką ciotk; prez większość roku zamieszkuje małą wioskę na Sycylii, swe dni jednak wypełnia tęsknotą za włoskim ojcem-admirałem, który porzucił ją jako dziecko, gdyż – wbrew jego najwyraźniejszemu życzeniu – nie była chłopcem. Kiedy jej opiekunka umiera, Benita postanawia podbić serce ojca, wkradając się na jego statek wycieczkowy w przebraniu młodego chłopca okrętowego. Nie podejrzewa jednak, że podczas rejsu rozwinie się w niej uczucie do zaręczonego z włoską pięknością polskiego młodzieńca (będącego dość wierną kopią sienkiewiczowskiego Stasia Tarkowskiego), i z tego też powodu przy okrętowaniu w wielkich portach będzie grała w podwójną grę, objawiając się swojemu wybrankowi jako ponętna młoda kobieta.

Córka kapitana okrętu, mimo całego potencjalnego uroku, jaki roztoczyć może przed potencjalnym czytelnikiem, nie jest w moim odczuciu powieścią dobrą. Napisana i wydana pod koniec lat trzydziestych XX wieku, w wielu miejscach prezentuje opinie i uprzedzenia typowe dla okresu schyłku kolonializmu, które mogą z pewnością razić niejednego uświadomionego dzisiaj czytelnika (czy to na tle rasowym, czy też etnicznym; co ciekawe, inna, wydana rok po wojnie [1946] powieść Szczepańskiej zatytułowana Hania mulatka wywołała sporą dyskusję dotyczącą właśnie przedstawiania ras w literaturze). Co więcej, autorka przedstawia czytelnikowi obraz Włoch niczym z reklamowej broszury turystycznej, nie wspomina w ogóle o ich sytuacji historycznej, która – jak wiadomo – w międzywojniu zdominowała była przez idealogię faszystowską. Mam wrażenie, że także kwestia ról społecznych omawianych tutaj w kontekście płci również może budzić dzisiaj spore kontrowersje.

Jak już wspomniałem, pierwsze wydanie ukazało się na rok przed wybuchem II wojny światowej, nakładem krakowskiej Księgarni Powszechnej. Ciekawa okładka została zaprojektowana przez artystę ukrywającego się pod pseudonimem Charlie.

Okładka, strona tytułowa i skrzydełko obwoluty pierwszego wydania z 1938 roku

Co ciekawe, Córka kapitana okręgu została wznowiona w PRL, jednak dopiero po odwilży, mianowicie w 1958, nakładem Państwowego Wydawnictwa Iskry (nie jest więc prawdą, jak sugerowali wydawcy z lat 90-tych, iż ich wznowienia są pierwszymi powojennymi).

Okładka wznowienia przez Iskry w 1958 roku

W latach 90-tych z kolei powieść wznowiona została trzykrotnie: w samym roku 1992 ukazuje się w dwóch wydawnictwach, po pierwsze w Exartim (Bochnia – Kraków) w serii „Biblioteka przedwojennego nastolatka”), po drugie w gdańskim Grafie w „serii dla dziewcząt”. W 1998 ukazało się ostatnie wydanie powieści, nakładem warszawskiego wydawnictwa Prószyński i S-ka w serii "Klasyka Dziecięcy".

Wznowienia powieści z lat 90-tych; od lewej: Exartim, Graf (1992), Prószyński i Ska (1998)

czwartek, 23 maja 2019

Panna Billy / Eleanor H. Porter

Eleanor H. Porter (1868–1920) to pisarka, która wszyscy kojarzą w pierwszej kolejności z bestsellerem młodzieżowym Pollyanna (1913; pierwsze polskie wydanie przekładu Władysława Juszkiewicza w 1932 [warszawskie Zakłady Drukarskie „Helikon”) oraz jej sequelu, Pollyanna dorasta (Pollyanna Grows Up, 1915; pierwsze polskie wydanie przekładu Tadeusza Everta dopiero w 1974, nakładem warszwskiej Naszej Księgarni). Zanim powstała jeszcze Pollyanna, Porter napisała Pannę Billy (Miss Billy, 1911), która – ze względu na towarzyszącą jej popularność – rozrosła się w trylogię. W Polsce ukazała się jednak wyłącznie część pierwsza, a Miss Billy's Decision (1912) i Miss Billy Married (1914) nie zostały do tej pory przetłumaczone.

Okładka pierwszego polskiego wydania powieści z początku lat 20-tych XX wieku

Sama powiastka jest typową dla pisarki historią o entuzjastycznej, radosnej i – co ważne – bogatej panience, która radości życia ma w sobie tak wiele, że pragnie obdarzać ją innych, mniej szczęśliwych ludzi. Billy poznajemy jako nastoletnią osieroconą dziewczynę, która po śmierci ciotki, swojej jedynej opiekunki, postanawia napisać – zgodnie z wolą zmarłego wiele lat temu ojca – do swojego przyszywanego wuja Williama (Billy'ego), po którym odziedziczyła imię. Wuj William, który zamieszkuje wraz z dwoma braćmi – Cyrylem i Bertramem – wielkie stare domostwo bostońskie zwane „Warstwą”, jest – podobnie jak jego bracia – zatwardziałym starym kawalerem. Wierząc, że przybywająca do nich osoba jest młodym chłopcem, zgadza się na przygarnięcie sieroty. Ku zaskoczeniu wszystkich Billy okazuje się dziewczynką, która bardzo szybko podbija serca wszystkich domowników, do tego stopnia, iż każdy z braci w odpowiednim dla siebie czasie postanawia poprosić ją o rękę...

Pierwsze amerykańskie wydanie powieści - 1911, L.C. Page & Co., Boston

Pierwsze wydanie powieści wyszło, jak napisałem powyżej, w 1911 roku nakładem bostońskiego wydawnictwa L.C. Page & Co. – tego samego, w którym ukazywały się, począwszy od 1908 roku, powieści L.M. Montgomery. Miłośnicy prozy kanadyjskiej pisarki na pewno rozpoznają charakterystyczny układ graficzny Miss Billy, który przypomina okładki pierwszych wydań Anne of Green Gables (1908), Anne of Avonlea (1909) itd.


Strona tytułowa, rewers i lekko anachroniczne ilustracje Artura Horowicza z pierwszego polskiego wydania

Na język polski powieść przetłumaczyła również znana wszystkim miłośnikom prozy Maud Janina Zawisza-Krasucka. Jej Panna Billy wyszła na początku lat 20-tych nakładem warszawskiego Nowego Wydawnictwa; temu pięknemu wydawnictwu towarzyszyły ilustracje znakomitego ilustratora, Artura Horowicza. W swym przekładzie Zawisza-Krasucka, podobnie jak robiła to później w przypadku powieści o Ani – zgodnie zresztą z panującą ówcześnie modą – przekłada imiona bohaterów na ich polskie odpowiedniki (z pominięciem, oczywiście, imienia bohaterki tytułowej).

Pierwsze powojenne wznowienie powieści w 1992 nakładem białostockiego Łuku - po lewej w oprawie twardej, po prawej - w miękkiej

Przekład wznawiany był dopiero po 1989 roku: w 1992 roku białostockie wydawnictwo Łuk wydało ją w dwóch wersjach: z twardą i miękką okładką (z różnymi okładkami). Dwa lata później, w serii „Lektury nastolatek”, przekład ponownie ujrzał światło dzienne w wydaniu łódzkiego 86 Press. Panna Billy miała ukazać się jeszcze jeden raz, mianowie w 2004 roku w serii „Niezapomniane Książki Naszego Dzieciństwa” krakowskiego wydawnictwa Zielona Sowa, w nowym tłumaczeniu Katarzyny Surówki.

Po lewej – kolejne wznowienie przekładu Janiny ZawiszyKrasuckiej w 1994 nakładem łódzkiego 86 Press; po prawej  ostatnie wydanie Panny Billy w nowym przekładzie z 2004 (Zielona Sowa)

środa, 24 kwietnia 2019

Przyjaciółki / Angela Brazil

O Angeli Brazil i jej Złotych szkolnych czasach pisałem już w poprzednim poście. Dziś chciałbym skupić się na jej powieści Przyjaciółki (Bosom Friends: A Seaside Story, 1910), która doczekała się w Polsce największej liczby wznowień.

Okładka pierwszego wydania powieści nakładem londyńskiego wydawnictwa Thomas Nelson and Sons (1910); ilustracje autorstwa Jenny Wylie

Mamy tutaj do czynienia z typową powieścią pensjonarską: główna bohaterka, Joanna, zostaje pensjonariuszką szkoły, do której do tej pory uczęszczała, po odejściu opiekunów. Jej starsza siostra, Urszula, przejmuje niejako obowiązki matki, podejmując się pracy zawodowej, a młodszy brat – zrażony widokami robienia kariery w biurze wuja – ucieka na pokład statku. Joanna musi zmierzyć się z docinkami innych pensjonariuszek, nie jest jednakże jedyną „nową” – pozna tutaj tajemniczą Molly, której ojciec – wytrawny hazardzista i stały bywalec Monte Carlo (miasto to powraca wielokrotnie w twórczości Brazil, zostało ono odwiedzone również przez bohaterkę Złotych szkolnych czasów, Jankę) jest zmuszony opuścić swoją córeczkę. Po śmierci ojca Molly zostaje przygarnięta przez zaradną Urszulę, wkrótce jednak – w wyniku zdarzeń związanych z jej wakacyjną podróżą i zagubieniem walizki – okazuje się, iż jest ona dziedziczką znakomitego zamku, położonego w okolicy pensji. Zubożała więc rodzina Janki, do której Molly weszła jako porzucona sierota, zostaje wynagrodzona w ten sposób zasłużonym dziedzictwem.

Ta obfitująca w niesamowite i mocno niewiarygodne zwroty akcji opowieść pod względem konstrukcji fabuły i postaci jest jednak dziełkiem dużo lepszym niż wydane w Polsce wcześniej Złote szkolne czasy (angielski oryginał ukazał się w roku 1934). Sama jest jednak dziełem dużo wcześniejszym, wydanym bowiem jeszcze przed Wielką Wojną (w roku 1910), i opisującym zupełnie inne realia.

Pierwsze polskie Przyjaciółki, wydane około 1938 roku nakładem warszawskiego Nowego Wydawnictwa


Okładka i strona tytułowa enigmatycznego wydania z około 1938 roku nakładem wydawnictwa Ludwika Fiszera,

Polskie dzieje wydawnicze Przyjaciółek należą do zdecydowanie ciekawszych przypadków: tłumaczenie autoryzowane Stefanii Heymanowej (znany jest również jej wcześniejszy przekład powieści L.T. Meade, Zwycięstwo Polly z 1933 roku [Polly. A New-Fashioned Girl, 1889]). Wydało je Nowe Wydawnictwo z Warszawy około roku 1938 (jak podają katalogi Biblioteki Narodowej). W podobnym okresie wyszło jeszcze inne wydanie tego samego tłumaczenia w wydawnictwie Ludwika Fiszera - nie jest ono niestety datowane. Być może jest to wydanie powojenne, aczkolwiek szata graficzna i ilustracje wskazywałyby raczej na czas przedwojenny.

Po wojnie powieść wznowiły wydawnictwa J. Kubickiego. Jak wiemy z opowiadań samego pana Kubickiego (był to również casus Błękitnego zamku L.M. Montgomery) wydawcy – J. Kubicki i Ludwik Fiszer – dzielili się wydrukowany egzemplarzami i wydawali je, pod egidą własnego wydawnictwa, z różnymi okładkami. Wydawnictwo to przypada na rok 1947 roku, jeszcze przed upaństwowieniem prywatnych wydawnictw; stąd przypuszczenie odnośnie do powyższej publikacji.

Okładka powojennego wznowienia z 1947 w wydawnictwie J. Kubickiego (który jest również autorem ilustracji na okładce)

Gdańskie wydawnictwo Graf wznowiło powieść po 1989 roku dwukrotnie: po raz pierwszy w 1991 roku, w „serii dla dziewcząt”, oraz dwa lata później, w roku 1993 – co ciekawe – pod niezmienionym tytułem (wydawnictwo nazywało się już wtedy Graph Media Film).

Wznowienia po 1989 roku nakładem gdańskiego Grafu: 1991 (po lewej) oraz 1993 (po prawej)

piątek, 12 kwietnia 2019

Złote szkolne czasy / Angela Brazil

Pochodząca z Anglii pirsarka Angela Brazil (1868–1947) w Polsce zapamiętana została przede wszystkim jako autorka Złotych szkolnych czasów (Jean’s Golden Term, 1934) oraz dużo wcześniejszych  Przyjaciółek (Bosom Friends: A Seaside Story, 1910). Oba te tytuły wydane były w Polsce w okresie międzywojennym, zostały również wznowione po 1989 roku. To jednak Najmilsze dziewczątko: powieść dla dorastających panienek (The Nicest Girl in the School [1909]) w tłumaczeniu Jadwigi Włodarkiewiczowej (znanej tłumaczki F.H. Burnett, m.in. wciąż wznawianego w jej translacji Tajemniczego ogrodu) było pierwszym tytułem Brazil, który ukazał się po polsku w 1918 (nakładem Gebethnera i Wolffa). Co ciekawa, ta sama powieść została opracowana również w języku angielskim przez Helenę Kaczewską; wyszła ona w 1937 roku we Lwowie nakładem Państwowego Wydawnictwa Książek Szkolnych.

Warto wspomnieć i o tym, iż powieści Brazil były szeroko krytykowane, co jednak nie przeszkadzało im w zdobywaniu popularności: podkreślano brak dydaktyzmu, typowego dla powieści młodzieżowych z tamtych czasów, krzywo również patrzono na opisywane przez autorkę rodzące się między dziewczynkami przyjaźnie (upatrywano w nich apoteozy miłości lesbijskiej; jak mówi Wikipedia, dwie z bohaterek powieści Brazil noszą rzadkie imię Lesbia). W ciągu swojego życia opublikowała około pięćdziesięciu powieści dla dziewcząt.

Angela Brazil

Złote szkolne czasy ukazały się w Polsce po raz pierwszy około 1935 roku (data publikacji nie widnieje w książce) w tłumaczeniu znanej wszystkim fanom twórczości L.M. Montgomery w Polsce Janiny Zawiszy-Krasuckiej; wyszła ona nakładem warszawskiego Nowego Wydawnictwa.



Okładka, strona tytułowa i ilustracje z pierwszego polskiego wydania (około 1935 roku; źródło: Polona)

Po 1989 to gdański Graf znowił powieść dwukrotnie: po raz pierwszy w 1991 roku, w „serii dla dziewcząt”, oraz w 1993, któremu to wydawnictwu towarzyszyły dodatkowe, różowe kartki z opowiadaniem Zemsta pani March (Mrs. March’s Revenge, 1904) autorstwa L.M. Montgomery w tłumaczeniu Anny Czekanowicz. Tytuł został – zgodnie z ówczesną tradycją wydawnictwa – przemianowany na Opowieści złotych lat (wydawnictwo widniało już wtedy pod nazwą „Graph Media Film”.

Powojenne wznowienia gdańskiego Grafu (po lewej: 1991; po prawej: 1993 rok)

Jakkolwiek sam nie czytałem tej powiastki w wieku dziecięcym ani nawet młodzieżowym, muszę przyznać, że zapowiadała się ona jako lektura ciekawa; cóż z tego, kiedy gdzieś w połowie lektury odniosłem wrażenie, jakoby było to kilka powieści skontaminowanych w jedną, dość ciężkostrawną całość. Sama Janka (w oryginale angielskim Jean) jest dzieckiem o dość niejasnym pochodzeniu: została znaleziona w krainie lodów w Kanadzie i przygarnięta przez ekscentryczną rodzinę angielskich artystów, która na moment uwierzyła, iż jest ona potomkinią ich zaginionego tamże brata. Janka dość wcześnie dowiaduje się o tajemnicy swego rodowodu, jako jedyną pamiątkę sprzed czasów jej znalezienia posiadając tajemniczą branzoletkę z wygrawerowanym własnym imieniem. Rodzina artystów, która zabiera ze sobą Jankę w dalekie podróże po świecie i Europie, uznaje jednak w pewnym momencie, iż dziewczynce potrzebna jest edukacja – w związku z czym umieszcza ją w angielskiej pensji, gdzie dziewczynka zawiera bliskie przyjaźnie ze swymi rówieśniczkami (bohaterki w większości noszą polskie imiona). W pewnym momencie – zupełnie przez przypadek – rozwiąże się tutaj również zagadka jej pochodzenia.

Lektura tej powieści, jak już wspomniałem, nie była najprzyjemniejszym doświadczeniem; pisarka z pewnością podkreśla w niej z lubością pierwszeństwo angielskiej ojczyzny nad przyjemnościami płynącymi z obcowania z szeroko pojętą zagranicą (wyjątkowo szowinistycznie nastawiona jest np. do Francji, opisując szeroko pobyt Janki z wujostwem w Monte Carlo, a także poświęcając kilka rozdziałów wymianie szkolnej z dziewczynkami z Francji). Z lubością opiewa piękno angielskiej przyrody (pensja znajduje się w Kornwalii, z której mitologii autorka również czerpie pełną garścią). Wielbiciele Ani z Zielonego Wzgórza (Anne of Green Gables, 1908) L.M. Montgomery od razu dostrzegą pewne podobieństwa między losami rudowłosej Ani a Janki: i tutaj mowa będzie bowiem o zakładzie doktora Barnado, z którego adoptowano na przełomie XIX i XX wieku sieroty; tutaj również pojawia się „ścieżka strachów”, którą boją przechadzać się na skróty wychowanki pensji...