środa, 23 stycznia 2019

Panienka ze starego młyna / Eugenia Marlitt

Po raz kolejny spotykamy się z XIX-wieczną niemiecką autorką bestsellerów, Eugenią Marlitt, tym razem przy okazji powieści Panienka ze starego młyna. Podobnie jak opisywana wcześniej Złota Elżunia, jej wcześniejsza powieść, również ten tytuł ma w Polsce bardzo ciekawe dzieje wydawnicze. 

Pierwsze polskie wydanie powieści nastąpiło w 1932; Panienka ze starego młyna: powieść autorki "Złotej Elżuni" wyszła w wydawnictwie J. Przeworskiego w tłumaczeniu Janiny Buchholtzowej, która przetłumaczyła również inne dwa tytuły Marlitt na język polski (Księżniczka wrzosów, Hrabianka Gizela). Przy wznowieniu powieści w 1991 roku przez gdański Graf w serii "Vive l'Amour") wydawca na rewersie strony tytułowej podał błędnie informację, iż jest to tłumaczenie powieści Die Frau mit den Karfunkelsteinen; tymczasem kiedy zestawiłem ze sobą oryginał z polskim tłumaczeniem okazało się, że chodzi zupełnie inny tekst! W dodatku chodzi tutaj o błąd, który powielany był przy każdym kolejnym wznowieniu tytułu, a doszło do tego dwukrotnie: w 1993 (warszawska Oficyna Wydawnicza „Kanon” w serii „Romanse do poduszki”) oraz w 2000 (warszawski „Ethos” w serii „W cieniu dorastających dziewcząt”).



Okładka pierwszego polskiego wydania powieści w formie książkowej z 1932 roku; ilustracje anonimowe i anachroniczne, jak zwykle w Księgarni J. Przeworskiego; porównując z ilustracjami zawartymi w Hrabiance Gizeli Marlitt i Różyczce Louisy May Alcott oraz innymi publikacjach wydawnictwa można założyć, że są one autorstwa tego samego ilustratora.

Udało mi się znaleźć odpowiednią pozycję i stwierdzić, iż Buchholtzowa tłumaczyła powieść pod tytułem Im Hause des Kommerzienrates (ukazała się ona w roku 1876 – a więc całą dekadę po Złotej Elżuni), który to tytuł można by przełożyć jako W domu radcy handlowego  pod takim właśnie tytułem powieść ukazywała się odcinkami w warszawskich „Kłosach” już w roku wydania oryginału, 1876 (tom XXII, w numerach 548–574) w formie dodatku. W tym samym roku na łamach słynnego warszawskego „Bluszczu” (pisma tygodniowego ilustrowanego dla kobiet, nr 8–23 lutego) w swoim seryjnym felietonie zatytułowanym Listy z zagranicy Józef Ignacy Kraszewski informował już publiczność czytelniczą o sukcesie powieści w Niemczech.


Polski tytuł, Panienka ze starego młyna, został więc raczej nadany przez wydawcę w porozumieniu z tłumaczką jako bardziej atrakcyjny dla potencjalnych czytelników. Co ciekawe, powielanie błędnej informacji o oryginale Panienki ze starego młyna doprowadziło w czasach współczesnych do zestawienia ze sobą tytułów dwóch powieści jako alternatywnych dla opisywanej tutaj Im Hause des Kommerzienrates – w wersjach elektronicznych powieści zatem tytuł ten pojawia się niekiedy jako właśnie Dama z rubinami (czy nawet Dama w rubinach), który to tytuł jest wolnym tłumaczeniem tytułu Die Frau mit den Karfunkelsteinen (chociaż w tym wypadku chodzić może również o granaty czy spinele – niemiecki termin „Karfunkelstein” [ang. carbuncle, znany z twórczości Arthura Conan-Doyle’a: Błękitny Karbunkuł (ang. The Blue Carbuncle), 1892] ma w polszczyźnie swój odpowiednik, karbunkuł, który oznacza również „bliżej nieokreślony kamień szlachetny barwy czerwonej”). Rzeczona powieść ukazała się dopiero w 1885 roku (dwa lata przed śmiercią pisarki).

Wznowienia powieści: w roku 1991 (Graf),1993 (Kanon) i 2000 (Ethos)

Aby jeszcze bardziej zagmatwać sprawę muszę dodać, że Die Frau mit den Karfunkelsteinen faktycznie po polsku została wydana, i to jeszcze w XIX wieku, a więc na długo przez międzywojennym renesansem twórczości Marlitt w Polsce. Powieść zatytułowana Dama z rubinami, „wolny przekład Heleny z hr. Russockich Wilczyńskiej”, ukazała się w Gródku nakładem prężnie w tamtym czasie działającej oficyny wydawniczej J. Czaińskiego w 1888 roku (trzy lata po ukazaniu się oryginału).

Wznowienie powieści w formie e-booka: SAGA Books, spółka wydawnictwa Egmont (2018); błędnie podany tytuł oryginału w tym wypadku odnotowano również na okładce

Sama powieść opisuje dość zawikłane losy arystokratycznej rodziny Römer, w której – jak zazwyczaj w historiach Marlitt – dochodzi do konfliktu między potencjalnymi spadkobierczyniami fortuny rodowej. Tytułowa panienka ze starego młyna – Kasia (niem. Käthe) jest jedynie siostrą przyrodnią słabej i kalekiej Henrietty (kolejna taka postać w twórczości pisarki, która sama cierpiała na schorzenie stawów i poruszała się na wózku inwalidzkim) oraz przepięknej i jednocześnie emancypacyjnie zorientowanej Flory, która jako negatywna bohaterka podbija serce doktora Brucka, anielsko dobrego i wykształconego ziemianina. Kasia jest dziedziczką olbrzymiej fortuny po swym dziadku, młynarzu (wywodzi się więc częściowo z ludu, co jest solą w oku jej krewnym ze dworu), która zebrana została – jak się potem dowiaduje – w wyniku spekulacji zbożem. Majątkiem nie może jeszcze rozporządzać sama, dlatego też opiekę nad nim sprawuje jej kuzyn, tytułowy (przynajmniej w oryginale niemieckim) radca handlowy Römer. Nie chciałbym zdradzać wszystkich szczegółów i zwrotów akcji, w każdym razie fabuła tej powiastki jest bardzo wciągająca, a czytelnicy, którzy zetknęli się z pisarstwem Marlitt już wcześniej, odnajdą wśród wyjątkowo licznych postaci takie typy, które pojawiały się w pozostałych utworach pisarki z Arnstadt.

W tej powieści Marlitt wykorzystała nie tylko typowy dla niej motyw kalectwa kobiety (tutaj w postaci Henrietty, która nazywana jest przez miejscowy, nienawidzący arystokracji lud "karlicą" [niem. Zwerg]), ale również zagadnienie emancypacji kobiet (Flora, jako kobieta niezależna, nie tylko pali publicznie papierosy, ale poświęca spotkania i wieczorki towarzyskie na rzecz ciężkiej pracy literackiej, tworząc swoje wielkie dzieło poświęcone kobietom). Nie brak tu również charakterystycznej dla Marlitt walki z antysemityzmem – lud, który dowiaduje się o przejęciu zarządu przetwórni przez nową radę, składającą się w większości z przedsiębiorców pochodzenia żydowskiego, trwoży się, iż będzie przez owych krwiopijców wyzyskiwany; radcę Römera, który również okazuje się spekulantem giełdowym, trwogi te nic nie obchodzą. Bohaterka próbuje ułagodzić mieszkańców wioski, inwestując swój majątek w wygodne i nowoczesne mieszkania dla nich budowane na terenach parku dworskiego.


 Przykładowe ilustracje z niemieckiego książkowego wydania powieści z 1889 roku (Stuttgart: Union Deutsche Verlagsgesellschaft); autorem ilustracji jest znany malarz niemiecki, Heinrich Schlitt

Polecam lekturę Panienki ze starego młyna wszystkim, którzy pragną oderwać się na kilka chwil od otaczającego pędu świata po to, aby zanurzyć się w sentymentalnych i, trzeba to z bólem przyznać, naiwnych mrzonkach lat 70-tych XIX wieku. Powieść została sfilmowana w RFN w 1975 rokuł w roli doktora Brucka wystąpił znany również w Polsce aktor Karlheinz Böhm, wcielający się w popularnej serii filmów o Sissi w rolę cesarza Franciszka Józefa I.


Dopisek z dnia 3 kwietnia 2019
W egzemplarzu Panienki ze starego młyna z 1932 znalazłem na końcu następujące reklamy dostępnych lub przygotowywanych wydań z księgarni J. Przeworskiego; znaleziska te prezentuję poniżej.

wtorek, 15 stycznia 2019

Hrabianka Gizela / Eugenia Marlitt

Ponad rok temu pisałem na blogu o arcyciekawych losach wydawniczych Złotej Elżuni (Goldelse) autorstwa dziewiętnastowiecznej niemieckiej powieściopisarki Eugenii Marlitt. Zachęcony dobrymi wrażeniami po lekturze niedawno sięgnąłem po kolejne tytuły autorki; poza wspomnianą Złotą Elżunią w Polsce ukazały się trzy inne typowo sentymentalne powiastki.

Eugenie Marlitt

Hrabiankę Gizelę (Reichsgräfin Gisela) zaliczyć można jeszcze do wczesnych dzieł pochodzącej z Arnstadt autorki – powieść, po pierwszej publikacji w gazecie "Die Gartenlaube" ("Altana"), wyszła w dwóch tomach w 1869 roku. Podobnie jak wcześniejsza Złota Elżunia, opowiada ona losy promiennej dorastającej panienki, na której ciążą jednak winy jej babki, hrabiny Völdern (w wersji polskiej: Voldern), którą fizycznie zresztą bardzo przypomina. Fabuła tej powieści jest dość zawikłana – poprzedza ją swoisty prolog, opisujący wydarzenia z dzieciństwa hrabianki, ukazuje tło traumatycznych zajść, w wyniku których dziecko zapada na kilka lat w niemoc psychiczną. Choroba ta – ze względu na dziedziczenie przez nią olbrzymiego majątku po babce, który ta pozyskała w wyniku konszachtów i manipulacji miłosnych, a który należeć powinien do rodziny książecej – będzie wykorzystywana przez niecnego ministra, ojczyma Gizeli; jest to bardzo demoniczna postać, najbarwniejsza pod tym względem w całej twórczości Marlitt. Nie brakuje również motywu romantycznego – w Gizeli zakocha się pojawiający się w okolicy incognito świadek wydarzeń sprzed lat, uchodzący w kręgach możnych za brazylijskiego milionera. Ciekawy jest również wątek obdarzonej wyjątkową urodą mieszczki Jutty, która omamiona blichtrem życia arystokracji porzuca uczciwego narzeczonego i zostaje żoną samego ministra – o tym, czy poślubiła go z miłości czy z wyrachowania czytelnik przekona się dopiero na ostatnich kartach książki.

Pierwsza strona periodyku "Die Gartenlaube" ("Altana"), w której ukazywały się powieści Marlitt; tutaj z 1869 roku, z pierwszym rozdziałem Hrabianki Gizeli

Wymowa dzieła jest typowa dla twórczości Marlitt: mamy tu do czynienia z apoteozą mieszczaństwa niemieckiego, surowej krytyce – z punktu przede wszystkim moralnego – poddawana jest arystokracja; tytułowa Gizela występuje tu w funkcji ogniwa, które po latach klęsk i nieszczęść w końcu doprowadzi do pojednania zwaśnionych warstw, obejmując także rolę opiekunki ludu. Ciekawy jest również zawsze pojawiający się u Marlitt motyw kalectwa – tutaj wykorzystany raczej symbolicznie, w postaci domniemanej niemocy hrabianki, spowodowanej przeżytą w młodości traumą; należy pamiętać, że sama niedługo żyjąca autorka (zmarła w wieku 62 lat) była osobą niepełnosprawną – cierpiąca na zapalenie stawów dożyła swych dni w wózku inwalidzkim, zmagając się do tego z postępującą głuchotą. W Złotej Elżuni alter ego autorki była postać kalekiej Helene von Walde (w spolszczeniu Bukowieckiej: Marii Malickiej); siostra protagonisty, ze względu na swoją niepełnosprawność, skazana została przez autorkę nie tylko na samotność, ale także na śmierć (chociaż ta oszczędzona została czytelnikowi w spolszczeniu Bukowieckiej) – w Hrabiance Gizeli choroba bohaterki jest jedynie kłamstwem wykorzystywanym niecnie przez jej wrogów, dlatego ostateczne go zdemaskowanie umożliwia bohaterce pełnię szczęścia w miłości, zamążpójscie oraz założenie rodziny.

Okładka pierwszego polskiego wydania powieści z 1932(1933) roku

Po raz pierwszy polska publiczność czytelnicza mogła zapoznać się z powieścią jeszcze w XIX wieku, w roku 1869, gdyż ukazywała się ona odcinkami na łamach „Wędrowca”, czasopisma dla podróżników warszawskiego wydawcy, Józefa Ungera (należał do niego także „Tygodnik illustowany(!)”, na łamach którego ukazywała się wcześniej w odcinkach Złota Elżunia, która w końcu wydana została też w formie książki w 1868 roku). Przekładu powieści, zatytułowanej Hrabina Gizela, dokonał Filip Sulimierski, redaktor rzeczonego periodyku, który został jego właścicielem w latach 1870–1883.  

W „Kłosach” (wydawanych przez Salomona Lewentala) w szkicu literackim, w którym krytyk literacki Teodor Jeske-Choiński dokonuje porównania twórczości Eugenii Marlitt i Elżbiety Werner (Elisabeth Bürstenbinder), pojawia się krótka recenzja Hrabiny Gizeli, którą przytaczam poniżej. Warto nadmienić, że w samym szkicu (ukazującym się na łamach pięciu numerów „Kłosów”, od 742 do 748) tytuł powieści pojawia się w trzech wersjach – również jako Księżniczka Gizela oraz Udzielna hrabina Gizela. Autor szkicu zapewne znał utwór z lektury niemieckiego oryginału, nie wspomina on nawet o polskim przekładzie drukowanym w „Wędrowcu”.

"Kłosy", t. 29, nr 747 (23 października 1879)

Powieść ukazała się jako druk zwarty w wiernym przekładzie Janiny Buchholtzowej po raz pierwszy w 1932 lub 1933 roku (tę datę nosi wydanie, mogło być ono jednak antydatowane, zgodnie z ówczesnymi praktykami - w tej kwestii katalogi zawierają rozbieżne informacje) w wydawnictwie Jakuba Przeworskiego; kolejne wydanie wyszło jeszcze w wojennym roku 1939.

Wydanie to zawiera pięć ilustracji anonimowego artysty: brak o nich jakiejkolwiek informacji - przeglądając cyfrową wersję powieści dostępną w Bibliotece Śląskiej odniosłem wrażenie, że są one rozmieszczone w książce w nieodpowiedniej kolejności. Na pierwszy rzut oka uderza oczywiście fakt, ze są one całkowicie anachroniczne - przedstawiają bowiem realia lat 30-tych XX wieku, w których powieść została wydana, nie zaś okres sprzed zjednoczenia Niemiec w XIX wieku.


Ilustracje nieznanego pochodzenia w polskim wydaniu powieści z roku 1932(1933)

Jako szkodliwe społecznie w 1951 w Wykazie książek podlegających niezwłocznemu wycofaniu w dziale trzecim po pozycją numer 337 figurowały już wszystkie utwory Marlitt; z kolei fala wznowień przedwojennych tytułów na początku lat 90-tych XX wieku ominęła Hrabiankę Gizelę, wznowione zostały (nawet kilkakrotnie) pozostałe tytuły autorki. Dopiero wydawictwo Ethos w 2000 roku wznowiło Hrabiankę Gizelę (wraz z dwie innymi powieściami Marlitt – Złotą Elżunią oraz Panienką ze starego młyna) w serii wydawniczej „W cieniu dorastających dziewcząt”. Swoją drogą, pozycja ta odznacza się dziwną i niezrozumiałą dla mnie okładką.

Okładka Hrabianki Gizeli z 2000 roku

Przekład Buchholtzowej – co udało mi się stwierdzić po wstępnej analizie – jest bardzo wierny oryginałowi; warsztat tej tłumaczki jak na czasy, w których przyszło jej pracować, odznaczał się olbrzymim profesjonalizmem. Buchholtzowa wiernie oddaje realia niemieckiej topografii, skomplikowanych kwestii religijnych czy obyczajów; pojawiający się w powieści – jak to ma miejsce zazwyczaj u Marlitt – wątek żydowski został tutaj również oddany wiernie, co – jak wiemy – było na ówczesne czasy rzadkością; chodzi o kwestię przyjmowania dzieci żydowskich do założonego i sponsorowanego przez brazylijskiego plantatora przytułku dla sierot – fakt ten jest głośno krytykowany przez krąg miejscowych arystokratów, tymczasem rzeczony milioner twardo obstaje przy swoim zdaniu, twierdząc, że nie tylko chrześcijańskie dzieci mają przywilej zostania sierotami, problem ten dotyczy także dzieci innych wyznań. Po raz kolejny możemy zatem stwierdzić, że proza Marlitt – w tym przypadku wydana na rok przed wojną francusko-pruską i na dwa lata przed zjednoczeniem Niemiec – była bardzo postępowa. Powieść była dwukrotnie filmowana w Niemczech i Austrii: w 1919 i 1922 roku.


Okładka e-bookowego wydania powieści; wydawnictwo SAGA Egmont, 2018

wtorek, 8 stycznia 2019

To właśnie Patty / Jean Webster

Wywodząca się z rodziny o literackich tradycjach (jej ojciec był wydawcą samego Marka Twaina, zaś matka – jego siostrzenicą) Jean Webster (właściwie Alice Jane Chandler Webster, 1876–1916) to amerykańska autorka książek dla młodzieży znana również w Polsce szerokiej publiczności. Do dziś wznawiane są u nas jej tak znane i wielokrotnie ekranizowane powieści jak Tajemniczy opiekun (Daddy-Long-Legs, 1912) oraz jej kontynuacja, Kochany wrogu (Dear Enemy, 1915). Zanim powstała jednak rzeczona dylogia, Jean Webster zadebiutowała w 1903 powieścią When Patty Went to College, która w pierwszym przedwojennym wydaniu nosiła w Polsce tytuł Wesołe kolegium (przekład Róży Centnerszwerowej, wydany w Bibljotece Książek Błękitnych w latach 20-tych XX wieku – w 2010 oficyna wydawnicza Rytm wznowiła tę pozycję w nowym tłumaczeniu i tytule – Patty i Priscilla, tłum. Anna Andrzejewska). Sukces tej właśnie powieści dla nastoletnich czytelniczek sprawił, że Jean Webster stała się jedną z najpoczytniejszych autorek młodzieżowych w Ameryce, a po jej liczne następne tytuły sięgały chętnie całe pokolenia czytelniczek i czytelników na całym świecie.

 Jean Webster

Opisywana dziś powieść ma bardzo ciekawe dzieje wydawnicze, wydana w 1911 roku Just Patty jest bowiem prequelem debiutu Jean Webster i opowiada o życiu bohaterek Wesołego kolegium w czasach, gdy chodziły one do szkoły i mieszkały na pensji. W latach 90-tych, kiedy wznowienie tytułów Webster było znów możliwe, to właśnie ów prequel był najczęściej wznawianym tytułem Amerykanki, ponadto ukazał się w dwóch tłumaczeniach.

Wesołe kolegium; imię autorki zmieniono przez pomyłkę z Jean na John, przez który to błąd zmieniono również jej płeć



Okładka pierwszego wydania z 1911 roku (The Century Co., New York) wraz z ilustracjami Charlesa Marka Relyea'a.

Powieść jest zbiorem typowych dla czasów przełomu wieków przygód młodych i niezależnych pensjonarek, które – zgodnie z popularyzowanymi ówcześnie w Ameryce ruchami emancypacyjnymi – wyraźnie zaznaczają swoją niezależność i nie boją się okazać charakteru: nie zawsze poddają się nauczycielskiemu rygorowi, próbując negocjować ilość zadanego im do domu materiału; wplątują się w afery miłosne i nie cofną się przed niczym, aby wzajemnie utrzeć sobie nosa; kiedy istnieje taka potrzeba, oddadzą swojej nowo poznanej koleżance ostatnią sukienkę. A wszystko to napisane (i przetłumaczone!) zostało z taką lekkością i wdziękiem, że karty książki same przelatują przez palce.

Pierwsze polskie wydanie, co ciekawe, nosiło tytuł Właśnie Inka: powieść z życia amerykańskich pensjonarek; ukazało się ono w 1931 roku nakładem Wydawnictwa Polskiego R. Wegnera, przekład zaś został opatrzony inicjałami J.B., pod którymi ukrywa się znany międzywojenny pisarz i tłumacz, Jerzy Bandrowski (brat Juliusza Kadena-Bandrowskiego).

Fragment działu Książki na gwiazdkę w "Orędowniku Powiatu Gostyskiego". R. 13, nr 101 (23 grudnia 1931), w którym ujawniona została osoba tłumacza Właśnie Inki

Właśnie Inka, czyli pierwsze polskie wydanie Just Patty Jean Webster w 1931 roku

Na tym właśnie wydaniu, oczywiście już z zachowaniem oryginalnych imion bohaterów, oparte zostały pierwsze powojenne wydania powieści: najpierw w 1991 i 1993 roku w gdańskim Grafie/Graph Media Film, następnie w 1994, 2000, 2002, 2003, 2005 i 2007 w oficynie wydawniczej Rytm/Waza.

Pierwsze powojenne wydania powieści z 1991 i 1993 roku

W 2005 powieść jako Niesforna Patty w nowym tłumaczeniu (Maria Porębska, Ewa Chruściel) wydała krakowska Zielona Sowa w serii „Niezapomniane Książki Naszego Dzieciństwa”.

Wydania powieści przez oficynę wydawniczą Rytm oraz Zieloną Sowę

wtorek, 19 czerwca 2018

Sekret markizy / Frances Hodgson Burnett

Sekret markizy to ostatnia już pozycja Burnett, jaka ukazała się w Polsce; podobnie jak Tajemnica dworu w Stornham jest to powieść przeznaczona dla czytelników dorosłych. Właśnie kiedy autorka zajęta była pisaniem wspomnianego dzieła, w druku ukazały się – jedna po drugiej, w tym samym 1901 roku – dwie powieści: The Making of a Marchioness oraz The Methods of Lady Walderhurst (w Ameryce wyszły one w wydawnictwie F.A. Stokes Co., w Londynie zaś w wydawnictwie Eldera Smitha). Wkrótce (1909) obie ukazały się już w jednym tomie pod tytułem albo pierwszej części dylogii (czyli The Making of a Marchioness) albo Emily Fox-Seton (które to imię nosi główna bohaterka powieści).

Okłada polskiego wydania powieści Burnett

Emily jest młodą, dobrze urodzoną angielską dziewczyną, nie posiada jednak pieniędzy; zmuszona jest zarabiać na swe utrzymanie, pracując jako towarzyszka i asystentka (m.in. prowadząca korespondencję) kobiet z wyższych sfer. Wśród nich główne miejsce zajmuje Lady Maria Bayne, samolubna, jednak bardzo zabawna. To właśnie jej krewnego, Jamesa – markiza Walderhurst – udaje jej się poznać bliżej podczas rodzinnego wyjazdu na wieś. Niespodziewane zbiegi okoliczności opisane w pierwszej części dylogii prowadzą do zaskakującego ślubu arystokraty z ubogą dziewczyną; jest to zatem historia kopciuszka opowiedziana na nowo, z zachowaniem wszelkich realiów przełomu XIX i XX wieku, zawierająca bogate opisy wystawnego życia arystokracji i podkreślająca zalety bohaterki, która swą oszczędnością i zaradnością potrafi powiązać koniec z końcem tak, że wychodzi zawsze na swoje. (Jak podaje informacja zawarta w pierwszym wydaniu powieści, część tekstu ukazywała się w okresie czerwiec - sierpień 1901 na łamach czasopisma "Cornhill Magazine").

Ilustracje do wydań amerykańskich obu powieści autorstwa C.D. Williamsa

Druga część dylogii ma już zgoła inny charakter; młoda małżonka przybywa do posiadłości rodowej, w której zmierzyć się musi z wrogimi siłami: najpierw z niechętną jej służbą, później zaś z krewnymi markiza – byłym spadkobiercą, Alekiem Osbornem, oraz jego żoną – pół-Hinduską – oraz jej nianią, która w powieści ukazana została – z zachowaniem wszelkich stereotypów narosłych na bazie szalejącego w XIX wieku orientalizmu – jako wierna swej pani aż do śmierci czarownica. Alec i jego żona, Harriet, w obliczu spodziewanych narodzin przyszłego potomka markiza zostają wydziedziczeni, Emily w swej naiwności postanawia im jednak odstąpić niewielką posiadłość, znajdującą się na terenie rodzinnego majątku. W wyniku tego sąsiedztwa dochodzi do niespodziewanych (niekiedy wręcz zatrważających) wypadków; dzieło zbliża się, jak opisana przeze mnie wcześniej Tajemnica dworu w Stornham, do gatunku powieści gotyckiej. Wątek niezdarności młodej małżonki arystokraty, która zmuszona jest stawić czoła niechętnej swej osobie służbie, przypomina też słynną późniejszą powieść Daphne du Maurier zatytułowaną Rebeka (Rebecca, 1938).

Po lewej: okładka wydania drugiej części dylogii z 1901 roku; po prawej - zbiorcze wydanie obu części z 1909 roku, zatytułowane Emily Fox-Seton

W Polsce dzieje Emily Fox-Seton ukazały się pod tytułem Sekret markizy (jest to dość niefortunny wybór, zważywszy, że jedynym sekretem Emily, jaki mogłaby mieć, była jej skrywana przed otoczeniem ciąża, pojawiają się jednak tylko w części drugiej); powieść wyszła w serii „Klasyka literatury angielskiej” wydawnictwa Novus Orbis w 1998 roku, autorką tłumaczenia zaś była – jak w przypadku innych tytułów serii – Ewa Oświecimska.



W 2012 roku powieść Burnett doczekała się ekranizacji w postaci filmu telewizyjnego – zmieniony został jednak tytuł, dzieło to nazywa się bowiem The Making of a Lady. Podobnie jak obie części dylogii, film jest bardzo nierówny; pierwsza jego część to kolejny raz opowiedziana historia kopciuszka, druga z kolei to prawdziwe gotycki thriller.

wtorek, 12 czerwca 2018

Tajemnica dworu w Stornham / Frances Hodgson Burnett

Kolejna powieść autorki Tajemniczego ogrodu, która ukazała się w Polsce (a jest to już przedostatnie dzieło pisarki, jakie w tłumaczeniu ukazało się w kraju nad Wisłą), to Tajemnica dworu w Stornham (The Shuttle, 1907). Obok kolejnego wydawnictwa, Tajemnicy markizy, jest to jedyna powieść Burnett dla dorosłych przetłumaczona na polski.

Okładka pierwszego wydania amerykańskiego z 1907 roku

Tajemnica dworu w Stornham to bardzo ciekawa pozycja: powstała w wyniku fascynacji międzykontynentalnymi małżeństwami (chodzi o związki bogatych Amerykanek, spadkobierczyń wielkich fortun, z podupadłymi finansowo arystokratami brytyjskimi) i lektur artykułów na ten temat powieść Burnett jest, niestety, dziełem dość nierównym. Początkowy zachwyt (który kończy sie mniej więcej po jednej trzeciej lektury) przeszedł u mnie w poczucie obcowania ze sztampowymi rozwiązaniami powieści sentymentalnej, które wpisują się idealnie w fabularnie naiwne powiastki autorki Małego lorda.

Okładka polskiego wydania powieści z 1995 roku

Bohaterkami powieści są siostry, starsza piękność Rozalia Vanderpoel oraz młodsza, rezolutna i przedsiębiorcza Bettina; obie są dziedziczkami znakomitego amerykańskiego rodu; wychowane zostały w poszanowaniu ciężkiej pracy, w duchu miłości rodzinnej, są wyedukowane i kierują się własnym rozumem. Biedna Rozalia pada jednak ofiarą tyranicznego mężą, angielskiego lorda – Sir Nigela; z początku czarujący i uwodzący swoim tytułem oraz manierami arystokrata po ślubie zabiera swoją żonę do Anglii, do podupadłej rodowej rezydencji Stornham. Tam izoluje ją kompletnie od rodziny, zabierając jej listy i nie pozwalając na jakiekolwiek kontakty z krewnymi – o wizycie rodziny nie może być nawet mowy. Swą złość na brak wystarczającego wsparcia finansowego ze strony rodziny żony wyładowuje przemocą na pięknej Rozalii. Pierwsza część powieści czerpie z tradycji powieści gotyckiej, dawkując czytelnikowi opisy pełne nastroju grozy, ewokując romantyczne pejzaże ruin i podupadłej angielskiej posiadłości.

Ilustracja z amerykańskiego wydania powieści z 1907 roku (przedstawia Bettinę Vanderpoel i Mount Dunstana)

Po latach Bettina Vanderpoel, która z dziewczynki stała się prawdziwą pieknością, wbrew woli matki – ale za zgodą ojca – postanawia złożyć siostrze, o której zdaje się zapomniał cały świat, niespodziewaną wizytę. Przy zetknięciu z siostrą nie poznaje jej – okazuje się w dodatku, że Rozalia powiła syna (któremu nadano przedziwne imię Ughtred); chłopiec nie jest jednak do końca pełnosprawny, co w tekście powieści uzasadnione zostaje fizyczną przemocą Sir Nigela wobec ciężarnej małżonki. Bettina, w trakcie nieobecności szwagra, postanawia wkroczyć w życie siostry i uwolnić ją od jej mąk; swą fortunę inwestuje również w posiadłość Stornham, gdyż nie może dopuścić, aby tak wspaniała niegdyś rezydencja zamieniła się w zupełnią ruinę. W międzyczasie zostaje również gwiazdą wszelkich spotkań towarzyskich w okolicy, wzbudzając zainteresowanie kawalerów; ten bogaty spadkobierca, który jest jej przeznaczony (Mount Dunstan), na początku występuje jednak incognito jako zwykły pracownik rolny. Ta właśnie część, na którą składa się pozostałe dwie trzecie powieści, była dla mnie sporym rozczarowaniem, a styl i rozwiązania, na które zdecydowała się pisarka, przypominały mi te, które poznałem już przy lekturach jej innych powieści. Oczywiście złego Sir Nigela spotyka na samym końcu zasłużona kara – nie zdradzę jednak, jak do tego ostatecznie dochodzi; ciekawych odsyłam do lektury.

Consuelo Marlborough, z domu Vanderbilt, była prawdziwą pięknością - podobnie jak Rozalia Vanderpoel, bohaterka Tajemnicy dworu w Stornham, której to postaci mogła być inspiracją (zdjęcie zrobione około 1910 roku).

Oryginalny tytuł powieści (The Shuttle) oznacza czółno bądź ruch wahadłowy; nawiązuje on do międzykontynentalnych małżeństw, o których była powyżej już mowa. Praktyka ta była szczególnie popularna pod koniec XIX wieku, a Frances Hodgson Burnett mogła znać wiele podobnych historii z publikacji na ten temat, którymi żywo interesował się plotkarski światek Anglii i Ameryki. Jednym z najznamienitszych przypadków tego typu mariażu byli Jennie Jerome i Lord Randolph Churchill (rodzice Winstona) oraz Consuelo Vanderbilt (dziedziczka jednego z najstarszych rodów nowojorskich [nazwisko jeszcze holenderskie, nie angielskie]) i dziewiątego Duke’a Marlborough, Charlesa Spendera-Churchilla. Ta ostatnia para mogła posłużyć Burnett za inspirację do stworzenia postaci Rozalii Vanderpoel (widoczne jest podobieństwo nazwiska) oraz Sir Nigela. Jak czytamy w wikipedii: „Książę Marlborough użył pieniędzy Vanderbiltów do przebudowy swojej rodowej rezydencji, Blenheim Palace, w czym pomagała mu jego żona. Zatrudniono również architekta ogrodów Achille'a Duchene, aby zaprojektował wodny ogród na terenie pałacu. Pierwsze małżeństwo księcia zaczęło się jednak psuć i w 1921 zakończyło się rozwodem, potwierdzonym w 1926 roku. W tym samym roku, 25 czerwca, książę poślubił Gladys Marie Deacon, córkę Edwarda Deacona. Gladys była amerykańską artystką i zapaloną ogrodniczką, przyczyniła się również do zmiany wizerunku pałacu, m.in. malując wielkie niebieskie oczy na suficie głównej sali pałacowej. Małżeństwo to było bezdzietne i nieszczęśliwe. W późniejszym czasie, podczas spożywania wspólnych obiadów, księżna Marlborough zawsze kładła obok swojego talerza nabity pistolet. Para znalazła się w końcu w stanie separacji, ale nigdy się nie rozwiodła.”

Reklama filmu niemego The Shuttle, zrealizowanego w 1918 roku na podstawie powieści Burnett

Powieść ukazała się w 1907 roku w nowojorskich wydawnictwach Frederick A. Stokes i Grosset & Dunlap. W Polsce powieść ukazała się w 1995 w serii „Wielka klasyka literatury angielskiej” w tłumaczeniu Ewy Oświecimskiej (podobnie jak pozostałe tytuły w serii). Ciekawostką jest fakt, że w 1918 roku doszło do ekranizacji powieści w formie filmu niemego. Powieść  w momencie premiery była wysoko notowana na listach bestsellerów: w 1907 roku zajmowała czwarte, w 1908 roku zaś ósme miejsce w statystykach najlepiej sprzedających się książek w Stanach Zjednoczonych według „Publishers Weekly”.