Swego czasu zamieściłem w Domu
Echa wpisy poświęcone szwajcarskiej pisarce Johannie Spyri, jej najbardziej
znanej powieści – Heidi, jak również
tejże kontynuacjom pióra lozańskiego pisarza Charlesa Trittena. Od dość dawna
więc pozostałe dziełka Spyri wydane po polsku czekały na swoją kolej, dziś
zatem prezentuję z radością krótki artykuł na temat dziejów wydawniczych
powieści zatytułowanej Kornelia.
Okładka Kornelli wydania przedwojennego i wojennego (1934, 1943)
Niemieckojęzyczny oryginał,
zatytułowany Cornelli wird erzogen (dosłownie:
Kornelia jest wychowywana) ukazał się dziesięć lat po piewszych wydaniu Heidi,
a więc w 1890 roku. Samo dość skromnych rodzajów dziełko podejmuje podobną
tematykę jak pozostałe powieści pochodzącej z Hirzel autorki –
mała bohaterka wychowywana jest przez owdowiałego wcześnie ojca w miejscowości
u podnóża Alp. Jest, podobnie jak osierocona zupełnie Heidi, wolnym duchem –
nietrzymana w ryzach, zażywa błogosławieństwa spędzania czasu na świeżym powietrzu, obcuje z przyrodą, zdrowo się odżywia, jest rozpieszczana przez
służbę... Sprawa przybiera zupełnie inny obrót, kiedy jej ojciec musi udać się w
daleką podróż i do opieki nad Kornelią wzywa starszą ciotkę, przybywającą na
ratunek wraz ze swoją równie wiekową przyjaciółką. Kobiety te, ucieleśniające
mentalność wcześniejszego pokolenia, kiedy dzieci postrzegano jako małych
dorosłych, całkowicie zmieniają styl życia
młodziutkiej wychowanki, konsekwencje zaś nie dają na siebie długo czekać;
Kornelia zaczyna chorować, traci radość życia, wręcz dziczeje. Na szczęście
historia, jak to u Spyri, kończy się szczęśliwie – nie zdradzę jednak, jak do
tego ostatecznie dochodzi, zachęcając tym samym chętnych do lektury.
Mimo ciepłych słów, jakie na
temat tej powieści przeczytałem na różnych stronach internetowych, moim zdanie Kornelia nie wytrzymuje porównania z Heidi. Czytając tę krótką powiastkę
odnosiłem wrażenie, że fabuła jest tutaj rzeczą drugo- lub nawet trzeciorzędną;
w zasadzie książka ta jest swoistym katechizmem rodzica, pouczającym, jak
należy traktować i wychowywać dziecko, a także (na przykładzie działalności
starszych pań) czego absolutnie unikać. Kto poznał wcześniej Heidi, ten już wie, że – na szwajcarską
modłę – dziecku potrzebne jest przede wszystkim świeże powietrze, dużo świeżego
mleka i ruchu, obcowanie z żywymi stworzeniami oraz – dużo miłości...
Polskie dzieje wydawnicze są i w
tym przypadku dość ciekawe. Po raz pierwszy powieść ukazała się po polsku dopiero
w 1934 (przypuszczalnie, egzemplarz jest bowiem niedatowany) nakładem
krakowskiej Księgarni Powszechnej – nota bene, ta sama oficyna w tym samym roku
wydała również Heidi w przekładzie
Teresy Barmińskiej, będącej również tłumaczką Kornelii. Tytuł polski zbliżony był jednak bardziej do pierwowzoru,
brzmiał powiem Kornelli. Wydaniu
towarzyszyły grafiki Karola Foerstera, również ilustratora Heidi i, jak się zdaje, również wielu innych powieści dla młodzieży
wydawanych przez tę oficynę (w innych tytułach brakuje jednak nieraz informacji
dotyczącej pochodzenia ilustracji, stąd przypuszczenie, jednak można się
zorientować po podobnym stylu grafik). Imię autorki figuruje w tych wydaniach w swej spolszczonej formie - Joanna.
Strona tytułowa wydania wojennego - wyraźnie oznaczona została data drugiego nakładu
Przykładowe ilustracje Karola Foerstera, jak zwykle zresztą anachroniczne w stosunku do treści
Kornelli wyszła nakładem tej samej oficyny w latach okupacji,
podobnie jak Heidi. Widnieje tu ta sama data wojennego roku 1943, ta sama alternatywna nazwa wydawnictwa – Buchdruckerei Pospieschna; publikacji tej
przyświecały zapewne te same pobudki ideologiczne co w przypadku Heidi. Nie jest to ostatnie dziełko
szwajcarskiej pisarki, które wznowiono w latach okupacyjnych – o kolejnym, Starym zamczysku, napiszę niebawem.
Pierwsze powojenne wznowienia powieści, która wyszła już jako Kornelia w 1991 i 1993 roku nakładem gdańskiego Grafu
Wznowienia powieści, w tym samym
przedwojennym tłumaczeniu Barmińskiej, ukazały się dopiero w 1991 i 1993 roku
nakładem gdańskiego Grafu z tytułem przemianowym na Kornelia (w przypadku tego pierwszego powieść wydana była, tak jak
Heidi, w „serii dla dziewcząt”; drugie wydanie nie miało zmienionego tytułu, a takie "przetytułowanie" było w roku 1993 typową praktyką Grafu). W przeciwieństwie do słynnej Heidi Kornelia nie doczekała się zbyt wielu wznowień, nigdy także nie
uzyskała w Polsce aż takiej popularności.
Spyri znałam tylko z "Heidi", do której jako dziecko wielokrotnie wracałam. Czy "Kornelli" w rodzimym czytelnictwie swoją popularnością także nie dorównywała "Heidi", tak jak u nas?
OdpowiedzUsuńSytuacja w krajach niemieckojęzycznych jest taka sama jak u nas. Spyri pamiętana jest właśnie jako autorka "Heidi" i tak często jest też nazywana.
Usuń