środa, 13 lutego 2019

Księżniczka wrzosów / Eugenia Marlitt

Księżniczka wrzosów (Das Haideprinzeßchen) to kolejna i zarazem ostatnia powieść niemieckiej powieściopisarki, która ukazała się w języku polskim w druku zwartym (o innych tytułach, wydawanych na łamach XIX-wiecznych periodyków polskim, napiszę jeszcze przy innej okazji). Można by powiedzieć, że jak zwykle w przypadku polskich dziejów wydawniczych Marlitt i tutaj mamy do czynienia z ciekawą historią...

Okładka jedynego powojennego wznowienia powieści; rok 1990, wydawnictwo Book-Tranzyt

Sama powieść ukazała się na łamach czasopisma „Die Gartenlaube” („Altana”) w 1871 roku, w formie książkowej (wydanie w dwóch tomach) rok później. Aby oddać chociaż pobieżnie treść tej, jak zwykle, wzruszającej i barwnie odmalowanej sentymentalnej powiastki, posłużę się fragmentem streszczenia, które zaoferowało czytelnikom wydawnictwo SAGA Egmont, które wznowiło jej przekład w formie e-booka w 2018 roku:
Powieść opowiada o 17 letniej dziewczynie – Leonorze, która jest córką znanego uczonego i wybitnej poetki.Niemal całe dzieciństwo spędziła z dala od rodziców, dziko biegając po zapomnianych przez świat wrzosowiskach, wychowana przez babkę, która pieniądze wyrzuca do rzeki. Leonora to bardzo uczuciowa dziewczyna, zachwyca się każdym kwiatkiem, każdym świergotem ptaszka, każdemu ufa, wszystkim się raduje, a każda niesprawiedliwość łamie jej niewinne serce. Babka Leonory – Klotylda, której życzeniem było wysłać wnuczkę do szkoły, umiera, zostawiając ten kłopot Ilzie, która prędko zawozi nieokiełznaną dziewczynkę do miasta, do jej ojca Wilibalda i do pałacyku pana Eryka Claudiusa – bogatego mieszczanina. (...)
Odnoszę wrażenie, iż ze wszystkich prezentowanych polskim czytelnikom powieści Marlitt tę zaliczyć można do zdecydowanie treściowo najlżejszych. Nie brakuje tu ani typowego dla autorki estetyzowania i apoteozy życia na wsi, ani krytyki myślącego materialistycznie i antysemickiego mieszczaństwa (babka bohaterki, która brzydzi się pieniędzmi i nie jest nawet w stanie znieść ich widoku, jest z pochodzenia Żydówką, co w XIX-wiecznym niemieckim mieście naraża na szykany również jej wnuczkę, Leonorę - wspominałem już o tym przy okazji pierwszego wpisu poświęconego Janinie Buchholtzowej).

Losy polskich przekładów tej powieści są – po raz kolejny – skomplikowane. Kiedy Marlitt wydawała Księżniczkę wrzosów w Niemczech, była ona wśród polskich czytelników twórczynią już znaną, rozpoznawalną głównie jako autorka Złotej Elżuni. Krajowe gazety zapowiadały więc tłumaczenie najnowszej powieści, która początkowo miała ukazywać się w warszawskim „Bluszczu”. Z trzech gazetowych zapowiedzi, dwie podają roboczy przekład tytułu, Leśna boginka (jest chyba jedynie dziełem przypadku fakt, że ponad stulecie później tak zatytułowany zostanie polski przekład wspomnień z dzieciństwa Frances Hodgson Burnett, o którym już pisałem). Zapowiedzi te pełne są uroczych, jednak wprowadzających do bibliografii błędów, typowych dla XIX-wiecznej prasy – ciekawa jest zwłaszcza wzmianka o Złotej Armii (chodzi zapewne o Złotą Elżunię).

"Wędrowiec", seria 2, t. 4, nr 90 (21 września 1871)

"Kurier Codzienny", nr 204 (18 września 1871)

"Kurjer Warszawski", R. 51, nr 196 (5 września 1871)

W końcu powieść trafiła jednak w 1875 roku jako dodatek nadzwyczajny do „Tygodnika illustrowanego(!)”, wydawanego w Warszawie przez Józefa Ungra.
"Tygodnik Illustrowany(!)", seria 2, t. 15, nr 366 (2 stycznia 1875)

Przekładu dokonała Maria Jarmund, o której następujące wspomnienie znalazłem w wydanej w 1930 roku we Lwowie książce Zofii Romanowiczówny zatytułowanej Cienie (kilka oderwanych kart z mojego życia), wydanej przez Ossolineum:


Nie jest więc przekład Janiny Buchholtzowej, który wyszedł w wydawnictwie Jakuba Przeworskiego w 1931 roku, pierwszą translacją dzieła na język polski. To jednak on uzyskał w okresie międzywojennym sporą popularność, która przyczyniła się do wznowienia tytułu w roku 1990 (po usunięciu zakazu cenzury) przez warszawskie wydawnictwo Book-Tranzyt. Było to jedynie książkowe wznowienie Księżniczki wrzosów, mimo iż pozostałe tytuły Marlitt doczekały się w latach 90-tych XX wieku liczniejszych przypomnień. W wersji e-bookowej powieść, podobnie jak pozostałe trzy (Złota Elżunia, Hrabianka Gizela, Panienka ze starego młyna) przypomniało wydawnictwo SAGA Egmont.
Okładka pierwszego wydania książkowego powieści z 1931 roku; przekład Janiny Buchholtzowej

Okładka e-booka wydanego przez SAGA Egmont w 2018 roku

Dopisek z dnia 9 stycznia 2020
Dzięki internetowej aukcji w serwisie allegro wszedłem niedawno w posiadanie egzemplarza pierwszego polskiego wydania książkowego powieści z 1931 roku; jest to opisany powyżej przekład Janiny Buchholtzowej. Egzemplarz nie jest w najlepszym stanie – ma odklejony grzbiet i mocno wytartą – niestety – okładkę. Daje jednak wgląd w pierwsze wydanie powieści oraz dostęp do ilustracji, których zdjęcia prezentuję poniżej. Tym razem – inaczej niż w wypadku ilustracji wydawnictw Przeworskiego – nie są one bardzo anachroniczne i przedstawiona na nich moda w zasadzie odpowiada opisanym przez Marlitt czasom. Wnioskując z porównania stylu z innymi ilustracjami prezentowanymi w tym wydawnictwie, są to dzieła tego samego, anonimowego dla nas niestety, autora.


2 komentarze:

  1. Dziękuję za kolejny post wzbudzający ciekawość, bo lektura zupełnie mi nieznana.
    p.s. 1975 na 1875

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za komentarz. To wspaniale, że wpis zachęca do lektury powieści. Serdecznie polecam pozostałe tytuły autorki!

      Usuń